Nasi goście przypomnieli, że zaraz po wojnie państwo płaciło za każdego upolowanego wilka, więc populacja tych drapieżników została mocno przetrzebiona, ale potem zostały objęte ścisłą ochroną i zaczęło ich przybywać. Choć ekolodzy, optujący za utrzymaniem całkowitej ochrony wilków, twierdzą, że jest ich w Polsce może kilkaset sztuk, to myśliwi i leśnicy są przekonani, że jest ich znacznie więcej. I może przyjść moment, gdy dojdzie do ataku na człowieka, po którym ochrona wilka zostanie uchylona. Choć wilki podobno unikają kontaktu z ludźmi.
Przedstawiciele Lasów Państwowych opowiadali też o ekspansji innych gatunków, w dużej mierze sprowokowanej przez człowieka. Przykładem są dziki, które - jak żartują myśliwi - łatwiej spotkać przy miejskim śmietniku niż w lesie. Podobno przy Centralnym Szpitalu Klinicznym w Ligocie żeruje stado dzików, które są dokarmiane przez pacjentów wyrzucających jedzenie przez okno. I mogą się czuć bezpiecznie, bo miasta nie są objęte obwodami łowieckimi, więc nikt tam do dzików nie strzela.
Z naszymi gośćmi rozmawialiśmy także o ekologicznych aspektach zalesiania, między innymi o tzw. leśnych gospodarstwach węglowych. Oczywiście nie chodzi tu o tworzenie w lasach kopalni, ale o taką przebudowę ekosystemów leśnych, które pozwolą im na pochłanianie większej ilości dwutlenku węgla. Tereny, które można jeszcze zalesić, są ograniczone, dlatego w grę wchodzi swoiste zagęszczanie lasów, na przykład poprzez podsadzanie między drzewami iglastymi drzew liściastych. Podobny cel ma program budowy domów z drewna, które również będą miały możliwość absorpcji CO2. Pomysły te zaprezentowano na szczycie klimatycznym w Katowicach, budząc pewne niedowierzanie środowisk ekologicznych. Ale, jak zapewnili nasi goście, leśnicy to ekolodzy-praktycy, którzy dobrze wiedzą, co robią.