Liderka PiS w regionie - jako wojewódzka radna a potem posłanka - intensywnie zabiegała najpierw o to, by prowadzona w obu ośrodkach rehabilitacja dzieci i młodzieży była kontynuowana, a gdy działalność tę wygaszono, starała się o to, by została wznowiona.
- Była szansa na otrzymanie pieniędzy na standaryzację Aleksandrówki, ale okazało się, że nie ma żadnej dokumentacji technicznej, bo zarząd województwa nie chciał znaleźć na nią stu tysięcy złotych. Równocześnie wydał naprawdę duże pieniądze na takie cele jak na przykład ochrona trzmiela - mówiła, nie kryjąc emocji. - Moim zdaniem mamy tu do czynienia ze złą wolą i brakiem pomysłów. Najpierw samorząd sprzedał część udziałów prywatnemu przedsiębiorcy, który miał zrobić remont w Suchym Borze. Potem te udziały odkupił. Ale nic nie robił, by te ośrodki zmodernizować i w efekcie najpierw zamknął Jarnołtówek a potem Suchy Bór.
Nasz gość stwierdził, że ma podejrzenia, iż te zaniechania były celowe i zrobiono wszystko, by pozbyć się problemu. Zdaniem Czochary, niezrozumiałe jest to, że wszystkie inicjatywy wsparcia Aleksandrówki, podejmowane na przykład przez jej byłego prezesa Tomasza Ganczarka, burmistrza Głuchołaz czy dyrektora miejscowego szpitala pozostały bez reakcji. Przypomniała, że jakiś czas temu z jej inicjatywy powstał specjalny zespół, który opracował plan reaktywowania działalności Aleksandrówki i świadczenia tam nowych usług.
- Cały czas mam nadzieję, że zarząd województwa wycofa się jednak ze sprzedaży - stwierdziła. - Ciekawa też jestem, kto ma te ośrodki kupić. No i za ile, bo jeśli potwierdzą się kwoty, które padały nieoficjalnie, czyli 400 tysięcy za Jarnołtówek i milion za Suchy Bór, to będzie to skandal, bo to sprzedaż za bezcen.