Wrębiak stwierdził, że inwestycji towarzyszy wiele nieporozumień, niektórzy myślą na przykład, że to inwestycja miejska a nie rządowa. Ci, którzy protestują najgłośniej – jego zdaniem – należą do grupy niezadowolonych, którzy regularnie bywają na sesjach i krytykują działania władz.
- W tej chwili te działki dają nam 2 tysiące złotych dochodu rocznie. Gdy powstanie nowoczesny zakład penitencjarny, pojawi się szereg wpływów do miejskiej kasy i dochody dla tych wszystkich, którzy będą na rzecz zakładu pracować. A to 300 funkcjonariuszy, 200 pracowników cywilnych, półtora tysiąca osadzonych i tym samym szereg dostawców – przekonuje burmistrz. – Nie bez powodu o tę inwestycję starało się sto miast w Polsce. Jest zgodna z planami zagospodarowania przestrzennego, które powstały, zanim zostałem burmistrzem. Jeśli nie będzie tam jednostki penitencjarnej, to w myśl tych planów powstanie cmentarz, co pewnie też wzbudzi protesty.
Por. Katarzyna Idziorek, rzecznik opolskich więzienników, a także ppłk Leszek Czereba, dyrektor okręgowy Służby Więziennej, stwierdzili, że inwestycja wpisuje się w najnowszy program modernizacji więziennictwa, zakłada nie tylko budowę pawilonów dla osadzonych, ale także hal produkcyjnych oraz szpitala, pierwszego w naszym regionie, który będzie służył nie tylko osadzonym na Opolszczyźnie (najbliższe takie szpitale są w Krakowie i Łodzi). Ich zdaniem, nie ma żadnych obaw, że zakład karny i osadzeni w nim skazani będą w jakikolwiek sposób niebezpieczni dla mieszkańców. Przypominali także, że w ośmiu miastach regionu są zakłady karne, zazwyczaj położone w centrum, a nie – jak ten planowany do budowy w Brzegu – na peryferiach.