Przypomnijmy: 56-letni wzburzony mężczyzna wmaszerował do biura i stwierdził, że zabije maczetą posła Borysa Budkę i "zrobi porządek z Platformą Obywatelską". Po wygłoszeniu pogróżek opuścił biuro.
- Jestem przyzwyczajony do tego, że ludzie, którzy przychodzą do poselskiego biura, zazwyczaj czują się skrzywdzeni i chcą się wyżalić, więc te rozmowy są nieraz bardzo emocjonalne - opowiadał Kostuś. - Jednak nigdy wcześniej nie zdarzyło się, by ktoś groził komuś śmiercią. Świadkami zajścia byli nie tylko pracownicy mojego biura, ale także Izby Rzemieślniczej. Zadzwoniliśmy na policję, która przyjechała po kilku minutach a po kilkunastu zatrzymała tego mężczyznę.
Jak się okazało, miał przy sobie pokaźnej wielkości nóż. Nieoficjalnie wiadomo, że przyjechał do Opola na rowerze z powiatu strzeleckiego, wiec musiał przejechać kilkadziesiąt kilometrów.
Zdaniem Kostusia, incydent ten powinien być dla polityków sygnałem, że czas odejść od "mowy nienawiści" i wrócić do mniej emocjonalnej debaty publicznej. Specjalnie zaapelował o to do prezesa PiS, przekonując, że przykład powinien przyjść z góry. Na stwierdzenie, że także politycy opozycji nie przebierają w słowach, obruszył się i stwierdził, że nie ma tu symetrii, bo politycy rządzącego obozu są w jego ocenie o wiele bardziej agresywni.