Najpierw ulewne deszcze i fala wezbraniowa na Odrze. Potem gwałtowne przymrozki. To wszystko nie pozostało bez wpływu na sytuację na polach opolskich rolników. W poniedziałek mija ustawowy termin składania wniosków o dopłaty bezpośrednie. Członkowie izb rolniczych z całej Polski apelowali o przesunięcie terminu. I udało się.
- Decyzją ministra rolnictwa termin przesunięty został do 30 maja - poinformował gość Loży Radiowej Herbert Czaja, prezes opolskiej Izby Rolniczej.
- Nie wszyscy rolnicy zasiali już to co powinno rosnąć. Pogoda to sprawiła. Nie wszędzie można w pole wjechać. I jak tu niosek złożyć na wyrost, jak się jeszcze nie wie, czy ja będę mógł tę kukurydzę planowaną zasiać - tłumaczy Czaja.
Dodatkowym problemem okazała się być niewydolność systemu informatycznego w ARiMR.
- System rejestracji wniosków nie działa tak jak powinien. Jak to mówi młodzież - "muli", zawiesza się, trzeba się kilka razy logować, a to powoduje nerwy, niepotrzebną stratę czasu - tłumaczy Czaja.
Gość Loży Radiowej przyjechał do studia prosto z Brukseli, gdzie brał udział w konferencji prezentującej na arenie europejskiej polskie rolnictwo. Bruksela zastanawia się jaką politykę wprowadzić w rolnictwie po 2020 roku. Czy położyć nacisk tylko na dopłaty bezpośrednie, czy większy na modernizacje? Mówi się też o tym, by wydzielić pewną pulę pieniędzy na dofinansowanie ubezpieczeń przed anomaliami pogodowymi.
- Stanowczo sprzeciwiamy się pomysłowi by po 2020 roku z unii spływała tylko część pieniędzy na dopłaty, a resztę musiały by znaleźć w swoim budżecie kraje członkowskiej. Jesteśmy biednym w tym temacie krajem niż Niemcy czy Francja i wtedy by bezwzględnie była podwójna albo nawet potrójna prędkość rozwoju rolnictwa w Europie - tłumaczy gość Loży Radiowej.
Tymczasem za pośrednictwem opolskiej izby do rodzimych rolników chce dotrzeć francuski producent bydła mięsnego. Jak mówi Czaja to ciekawa propozycja dla gospodarzy, którzy chcą przestawić się w produkcji z bydła mlecznego właśnie na mięso.