Jerzy Kowalczyk wysadził aulę WSP w Opolu w nocy z 5 na 6 października 1971 roku. Jego starszy brat Ryszard wiedział o tym planie, ale - jak mówi Patelski - nie wiadomo, czy traktował plany Jerzego poważnie. Moment był nieprzypadkowy: następnego dnia w auli WSP miało się odbyć spotkanie funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej, podczas którego miano nagradzać milicjantów, którzy brali udział w pacyfikowaniu robotniczego buntu na Wybrzeżu. Wiadomo jednak, że Jerzy już wcześniej myślał o tym, by zamanifestować w taki sposób swoje antykomunistyczne poglądy.
Pierwsza wersja śledczych zakładała, że zamachu dokonali niemieccy rewizjoniści, dlatego skupiono się na przesłuchiwaniu autochtonów. Jerzego pomogła namierzyć podsunięta mu w charakterze partnerki agentka o pseudonimie TW "Kasia".
- Spędzili w ciężkim więzieniu długie lata, zapłacili bardzo wysoką osobistą cenę - mówi Patelski. - Ostatecznie Ryszard wyszedł w 1983 a Jerzy w 1985 roku. Akcja zbierania podpisów pod wnioskiem o skrócenie im kary pomogła w założeniu KOR-u.