13.03.2014 Arkadiusz Nowak o tym, że podczas suszy nie tylko szosa sucha a małe oczka wodne są lepsze od wielkich zbiorników
Rekordowa liczba przypadków wypaleń traw, wyjątkowo sucha leśna ściółka (ratują ją nocne przymrozki) i bardzo niska wilgotność względna powietrza.
- Zwykle mamy jakieś 70 - 80 procent, a dziś - tylko 25 procent - stwierdził Nowak. - Wyjątkowo ciepła zima oraz brak opadów śniegu i deszczu mają swoją cenę. Okazuje się, że nie tylko trwałe zmiany klimatyczne, ale także anomalie pogodowe odbijają się na gospodarce i przyrodzie. Na gospodarce bardziej.
Nowak wylicza: prawdopodobne pożary lasów odbiją się na gospodarce drzewnej, brak wody oznacza także kłopoty z napełnieniem stawo hodowlanych, ucierpią zboża jare, stracą ogrodnicy. - Bo woda naprawdę jest surowcem numer jeden - mówi Nowak.
Czy możemy coś na to poradzić? Proste to nie jest, bo na wysokość opadów wpływy nie mamy, chyba żeby brać pod uwagę długofalowe zmiany klimatyczne w rodzaju globalnego ocieplenia.
- Coś jednak moglibyśmy zrobić - mówi Nowak. - Mamy w Polsce za mało lasów, zalesiona powinna być mniej więcej jedna trzecia powierzchni kraju. Bo las najlepiej gromadzi wodę. Powinniśmy także postawić na małą retencję, wszędzie powinny być małe oczka wodne, stawu, jeziorka. Taka sieć jest skuteczniejsza od wielkich i kosztownych zbiorników retencyjnych, choć i one oczywiście mają swoją rolę.
Nowak kończy nieco apokaliptycznie: - Jeśli o to nie zadbamy, przyszłe pokolenia nas przeklną.
Posłuchajcie: