Zdaniem dr. Grzyba, w ostatnich latach wszyscy, nie tylko politycy, zrobili bardzo dużo, by zrobić sobie mniej lub bardziej wirtualną krzywdę, a niewiele czasu poświęciliśmy na szukanie wspólnego języka.
- Nie jest oczywiście tak, że tylko Polacy są podzieleni politycznie - mówi nasz gość. - Inne nacje też się spierają o politykę. Problem w tym, że my nie potrafimy spokojnie mówić o dzielących nas różnicach. Nie chcemy przyjąć do wiadomości, że ktoś, kto ma odmienne od naszych przekonania, niekoniecznie musi być od razu wrogiem, z którym nie możemy się przełamać opłatkiem.
Co gorsza, dodaje nasz gość, mamy niedobry zwyczaj szufladkowania naszych rozmówców. Wydaje nam się, że jeśli znamy jego pogląd w jednej sprawie, to od razu doskonale wiemy, jaki jest jego całościowy światopogląd i co myśli o każdej sprawie: od aborcji przez Trybunał Konstytucyjny po Jurka Owsiaka.
- I tak się rodzi przekonanie, że ktoś jest albo lewakiem, albo prawakiem - kwituje dr Grzyb.
A jak praktycznie zadbać o to, by wieczerza nie zaczęła przypominać nocnych obrad Sejmu? Tu nasz gość ma radę nieco żartobliwą: można poprosić dzieci, by interweniowały, gdy tylko zobaczą, że temperatura debaty się podnosi i wszystko zmierza w stronę nieuniknionej kłótni.
To może w takim razie porozmawiać o pogodzie? Oj, chyba nie, bo ciepła zima szybko zaprowadzi nas do tematu globalnego ocieplenia i mądrych/głupich (niepotrzebne skreślić) ekologów.