W opolskich lasach mamy też inne obce gatunki, takie jak jenot, który przywędrował z Dalekiego Wschodu. Mamy też rekordową w dziejach ilość zwierzyny, także tej dużej: jeleni, danieli czy dzików.
- Sposób, w jaki człowiek przekształcił środowisko, okazał się być dla niej wyjątkowo korzystny - mówił nasz gość. - Ludzie pozbyli się wszystkich dużych drapieżników, takich jak wilki i niedźwiedzie, więc przestały im zagrażać. A żeru mają więcej niż kiedykolwiek, bo wystarczy wybrać się na pola uprawne. Są grupy ekologów, które postulują przywrócenie drapieżników, ale uważam, że Polska jest jednak za małym krajem, żebyśmy żyli obok, dajmy na to, niedźwiedzi.
Z nadleśniczym Bocianowskim rozmawialiśmy jednak nie tylko o zwierzętach, ale także o kradzieżach choinek. Okazuje się, że ten proceder nie jest na szczęście powszechny, ale wciąż zdarzają się tacy ojcowie rodzin, którzy wyobrażają sobie tylko jeden sposób pozyskania świątecznego drzewka: wypad do lasu z pociechą i osobiste ścięcie obsypanego śniegiem świerka. Nie jest to specjalnie bezpieczne, tym bardziej, że w lasach, zwłaszcza w miejscach wjazdu, jest coraz więcej kamer, co pozwala na ustalenie, kto i kiedy wjechał do lasu. Taki delikwent musi się liczyć z tym, że po kilku dniach odwiedzą go leśnicy, by sprawdzić, czy czegoś nie skłusował czy też nie ukradł jakiejś kłody drewna.
Nasz gość wyjaśniał nam także, dlaczego spacerując po lesie możemy mieć wrażenie, że leśnicy wycinają więcej drzew niż zwykle.
- Tłumaczenie jest proste: kiedyś mieliśmy dwa lata na odnowienie zrębu, teraz mamy pięć lat - mówi nam Bocianowski.