Zacznijmy może od tego, dlaczego właściwie pana dziś gościmy. Odwiedził Pan fabrykę słodyczy na Opolszczyźnie, no i mógł Pan swoim fachowym okiem zobaczyć co tam się dzieje. Jakie wnioski?
Myślę, że Opolszczyzna jest bogata w smak i słynie ze słodyczy, ale też co warte podkreślenia, okazją do spotkania był jubileusz jednej z fabryk, która działa w takiej formie spółdzielni pracy. To jest wyjątkowa formuła, już dzisiaj rzadko spotykana, w której to pracownicy są współwłaścicielami przedsiębiorstwa. To jest piękna i ciekawa idea, rzadko dziś spotykana, bo ona łączy z jednej strony stabilność, miejsce pracy, zatrudnienia, ale z drugiej strony tę współodpowiedzialność za firmę, podejmowanie decyzji o jej przyszłości. To jest unikalne.
A nie zawsze jest tak kolorowo i wesoło. Niedawno IJHARS, czyli wy, zaprezentował wyniki swoich badań przetworów zbożowych. Wynika z nich, że co piąta skontrolowana partia takich produktów była niewłaściwie oznakowana. Czy mamy przez to rozumieć, że dosłownie zalewa nas fala żywności kiepskiej jakości?
Myśląc o jakości żywności, to jest to pojęcie, które jest bardzo złożone, bo ono obejmuje ten element znakowania i to jest generalnie obszar, w którym najczęściej spotykamy nieprawidłowości, co wynika po prostu z agresywnego marketingu. Często producenci starają się zaprezentować swój produkt w jak najbardziej korzystny dla siebie sposób, tak żeby on był atrakcyjny dla nas jako konsumentów.
Stąd ten dopisek, że to jest żywność organiczna na przykład, gdzie ona ma niewiele wspólnego z tą organiczną?
Dokładnie tak. Czasami te granice są przekraczane, bo jeżeli mówimy o żywności organicznej, o żywności bio, to są to sformułowania, które są zastrzeżone dla produktów rolnictwa ekologicznego, które znajdują się pod specjalnym nadzorem, specjalnym reżimem. Produkty są uprawiane od pola, przez proces przetwórczy, w sposób, który jest zgodny ze środowiskiem, z ograniczeniem stosowania.
Tam są określone normy i trzeba ich przestrzegać
Nie można po prostu nazwać produktu "bio", żeby się lepiej sprzedawało.
Jeszcze chyba jest dla nas zrozumiałe, że tego określenia nie wolno nadużywać. Ale co jest złego w tym, że producent pisze, że ten produkt powstał z pszenicy wolnej od GMO?
No otóż jeżeli mamy zatwierdzone w Unii Europejskiej produkty GMO, które można stosować w rolnictwie i mamy takie, których w ogóle nie można stosować. Pszenica, co do zasady, nie jest GMO, więc wskazywanie, że ta pszenica jest jakaś lepsza od innej pszenicy. W związku z tym jest to taka marketingowa bujda.
Panie Ministrze, z założenia prawo zabrania nam na przykład kraść. A niektóre firmy wymagają od osób, które chcą tam pracować, zaświadczenie o niekaralności.
No i to jest chyba dobrze.
Ale takie określenie nie wprowadza nikogo chyba w błąd. Więc dlaczego wy to wytykacie?
Właśnie, panie redaktorze, wprowadza. Ponieważ, co do zasady, nie ma takich produktów, które by zawierały to GMO. Więc wyróżnienie pozytywne jest tylko trikiem marketingowym. I mając na spółce dwa produkty; jeden produkt ciasteczka wolne od GMO i drugi produkt ciasteczka pszeniczne, pan redaktor będzie skuszony, żeby kupić te wolne od GMO, bo one są jakieś lepsze. [Ale to] nieprawda, bo tego GMO nie ma ani w jednym produkcie, ani w drugim produkcie. Nie wymyślajmy bajek, nie opowiadajmy bajek na ten temat.
To, że czegoś nie wolno wwozić to nie znaczy, że to nie wjeżdża. Mieliśmy przykład chociażby z tą żywnością techniczną z Ukrainy.
Jeżeli chodzi o kwestie żywności technicznej z Ukrainy, to to po prostu nie była żywność. Te produkty nie były przewożone jako żywność. I w tym był problem, że ktoś po prostu nie wykazał się odpowiednią czujnością, żeby jednak te produkty zweryfikować.
No i właśnie dla mnie taka informacja, że to jest wolne od GMO oznacza, że producent dołożył wszelkich starań, żeby monitorować to, czy coś, co nie jest wolne od GMO nie wjechało
Panie redaktorze, tu akurat mamy do czynienia z bajką i można napisać, że jest produkt robiony przez krasnoludki, ale tutaj mamy świadomość, że to byłaby bajka. Natomiast jeżeli mówimy o GMO, to jest to po prostu żerowanie na strachu i próba budowania pewnej innowacji, przewagi konkurencyjnej na wymyślaniu faktów, które nie mają nic do rzeczy.
To może nie o krasnoludkach, tylko o tych, którzy naprawdę istnieją i czegoś niedobrego się dopuszczają. W kwietniu tego roku pochwaliliście się, że wojewódzki inspektor jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych w Lublinie 25 marca nałożył rekordową karę wynoszącą ponad 1,5 mln zł na importera, który wprowadził na polski rynek sfałszowane artykuły rolno-spożywcze sprowadzane z Ukrainy. Tam chodziło o tzw. rzepak techniczny, dokładnie 3882 tony oraz pszenicę paszową o masie 7670 ton. Przedsiębiorca wiózł to do Polski i sprzedał jako towar konsumpcyjny wyprodukowany u nas. Ja sobie sprawdziłem, 25 marca tona rzepaku kosztowała w skupach średnio 1800 zł netto, pszenicy 660. Nakładacie 1,5 mln zł kary wobec kogoś, kto mógł sprzedać ten towar za ponad 12 mln zł. Pytanie, czy ta kara odstraszy - jeżeli ten przedsiębiorca w ogóle ją zapłaci, bo przecież będzie się pewnie odwoływał
Panie redaktorze, jeżeli chodzi o miarkowanie kar, to są to jak na IJHARS kary bardzo duże, ale też jak na inspekcje żywnościowe. Nasza wysokość kar, które stosujemy jest uzależniona zarówno od obrotu, ale też i od sytuacji finansowej przedsiębiorstwa, od jego historii karalności. Te kary też podlegają potem kontroli sądów administracyjnych, które orzekają też w zakresie miarkowania kar. Także wydając każdą decyzję, taki wojewódzki inspektor zawsze musi wziąć pod uwagę te przesłanki i odpowiednio uzasadnić, bo potem ta decyzja będzie weryfikowana również w postępowaniu odwoławczym, tutaj w Głównym Inspektoracie, ale potem przedsiębiorcy odwołują się do sądu, do sądu pierwszej instancji, drugiej instancji, NSA.
No dobrze, pełna zgoda Panie Ministrze, ale nawet jeżeli po jakimś czasie ta decyzja się uprawomocni, ten przedsiębiorca karę zapłaci, to dla niego to się i tak może bardziej opłacać niż sprowadzanie żywności właściwej jakości, za którą musiałby zapłacić więcej.
Panie redaktorze, przedsiębiorstwa w branży rolno-spożywczej, zwłaszcza przedsiębiorstwa przetwórcze czy producenci, działają bardzo często na niskiej marży. To jest marża rzędu np. 4-5% i te kary są dla takich producentów dotkliwe. One mogą wręcz nawet prowadzić do dużych problemów finansowych przedsiębiorstw.
Ale czy one rzeczywiście odstraszają, bo wy w tej samej informacji chwalicie się, że przypadków, kiedy udało się wykryć tego typu procedery, jest znacznie więcej. Czyli nadal nie brakuje śmiałków, którzy próbują
My informujemy o tych karach i te kary są duże. My o nich informujemy po fakcie, bo od sytuacji, w której wykryte zostanie jakieś przewinienie, do momentu nałożenia kary trwa postępowanie administracyjne. My działamy w oparciu o przepisy prawa. I w przypadku, kiedy przedsiębiorca wykorzystuje też prawo przedsiębiorcy, prawo do tego, żeby przedłożyć wszystkie dowody, żeby one były zweryfikowane. Takie postępowanie od momentu, w którym zakończona jest kontrola, czy trwa kontrola, do momentu, w którym ta kara podlega egzekucji, tu mija troszkę czasu.
Do tego jeszcze wrócimy w części internetowej, ale chciałem o oliwę zapytać jeszcze na antenie radia. W czerwcu ubiegłego roku był pan w tym studiu i w rozmowie z moim kolegą wskazywał pan na problemy z fałszowaniem oliwy właśnie. Jak wynika z waszych niedawnych badań, bo opublikowaliście ich wyniki na początku sierpnia, nadal jest z tym problem i to spory, bo nieprawidłowości wykryliście w ponad dwóch trzecich badanych próbek
No niestety, oliwa jest jednym z najczęściej fałszowanych produktów na świecie, w Unii Europejskiej, i nasze wyniki badań w dalszym ciągu pokazują, że sytuacja na tym rynku jest daleka od oczekiwanych.
Panie ministrze, ale rok temu mówił pan mniej więcej to samo, czyli mogę chyba zadać pytanie, co przez ten czas zrobiliście, żeby tak się już nie działo?
Prowadzimy te kontrole rokrocznie, też w tym roku planujemy otworzyć drugie laboratorium, które będzie badało oliwę. Pragnę podkreślić tutaj, że Polska jest jedynym krajem w tej części Europy, mówię Europie Środkowej, Europie Północnej, w którym mamy specjalistów wykształconych w International Olive Council, aby oliwę oceniać. Ja myślę, że ten fakt, że oliwy są tak często fałszowane, to też wynika z tego, że one rosną w bardzo określonych obszarach geograficznych i nasza mama nie nauczyła nas, jak smakuje dobra oliwa, dlatego łatwo jest konsumentów w naszym regionie oszukać co do jakości tego artykułu.
Wy nakładacie kary, mówicie o tym, że proceder jest naprawdę zatrważający, a dlaczego nie opublikujecie listy firm, które dopuszczają się takiej nieuczciwości? Myślę, że wtedy rynek by to bardzo szybko zweryfikował
Panie redaktorze, mamy przepisy prawa, które określają to i publikujemy informacje o zafałszowaniach na naszej stronie internetowej, także zapraszam...
Nie znalazłem takiej listy w tym komunikacie, o którym teraz mówię...
Komunikaty prezentujemy na bieżąco, natomiast dane firm dopiero w momencie, w którym decyzja się uprawomocni, to znaczy albo mamy wyrok sądu potwierdzający, że doszło do naruszenia, była kara nałożona w sposób prawidłowy i jest zapłacona, albo przedsiębiorca nie wnosił odwołania. Także w momencie, w którym mamy decyzję prawomocną, ta decyzja jest dostępna dla opinii publicznej, zapraszam na naszej stronie internetowej, dane tych firm się pojawiają.
Nie wiem, czy miał Pan okazję oglądać taki film, fenomenalny, jeden z najlepszych chyba polskich filmów akcji ostatnich lat, "Jak zostałem gangsterem, historia prawdziwa". Tam była taka scena, kiedy funkcjonariusz, zdaje się CBŚP, podchodzi do głównego bohatera i mówi mu, że warto byłoby nawiązać współpracę. Powiedział mniej więcej "Będzie to wyglądało tak, że my pana będziemy ścigać, może czasami uderzymy, ale tak, żeby za bardzo nie zabolało". I ktoś, kto słucha naszej rozmowy, może odnieść wrażenie, że mniej więcej podobnie to działa. Nakładacie te kary, publikujecie dopiero po jakimś czasie dane dotyczące tych firm, a one w tym czasie, zanim ten cały proces potrwa, niewiele sobie pewnie z tego robią
Panie redaktorze, na szczęście nie żyjemy w państwie gangsterskim, żyjemy w państwie, w którym mamy opisane procedury. One są zdefiniowane w przepisach prawa i my te przepisy stosujemy takimi, jakie one są.
A może warto te przepisy zmienić? Pytanie, czy ktoś za tym lobbuje, czy komuś w ogóle na tym zależy?
Oczywiście pracujemy, analizujemy sytuacje rynkowe, zgłaszamy też korekty w przepisach, takie, które chcemy, aby usprawniły działanie inspekcji i dbało się o interes konsumenta. Ale musimy zawsze, panie redaktorze, ważyć dwie strony, bo po drugiej stronie mamy też firmy, które tworzą jakość, tworzą dobro, pracują, aby nasze państwo było bogatsze. I funkcjonujemy w pewnej równowadze, która określona jest w parlamencie, właśnie w ustawach, wydawanych przez ministra rozporządzeń, a my jako inspekcje te przepisy po prostu egzekwujemy takimi, jakie one są. I zgodzi się Pan ze mną na pewno, że każdy z nas ma sytuacje, w których dopuści się jakichś nieprawidłowości. I my do takich nieprawidłowości zawsze podchodzimy biorąc pod uwagę całokształt. Jeżeli mamy do czynienia z pierwszym przewinieniem, jeżeli mamy do czynienia z początkującym przedsiębiorcą, który stawia swoje pierwsze kroki, to mamy też taką procedurę, która pozwala w przypadku małej szkodliwości odstąpić od wymierzenia kary. I takie sytuacje się zdarzają. Ale tam, gdzie mamy do czynienia z podmiotem profesjonalnym, tam gdzie mamy [do czynienia] z działaniem na dużą skalę, tam, gdzie mamy z celowym działaniem, aby osiągnąć zysk [kosztem] konsumenta, tam jesteśmy bezwzględni.
Duży jest odsetek przedsiębiorców, którzy gdy dopuszczają się nieprawidłowości, robią to w sposób celowy, świadomy? Już skupmy się na tej oliwie, skoro o niej rozmawialiśmy przed chwilą
Tutaj z oliwą wyzwaniem i problemem jest to, że tak naprawdę to fałszowanie nie dzieje się w Polsce. Także w przypadku, w którym my wykrywamy na naszych półkach sklepowych te produkty niespełniające wymogów jakościowych, nakładamy kary finansowe, jednocześnie zgłaszamy takie incydenty do systemu Komisji Europejskiej i dalsze postępowanie, dalsze dochodzenia, przyjmują urzędy kontroli w państwach, z których te produkty pochodzą.
Ci, którzy te produkty sprowadzają, nie dokładali wystarczającej staranności, aby sprawdzić, czy to co kupują, jest właściwej jakości?
Każdy, kto prowadzi działalność gospodarczą, decyduje o tym, z kim współpracuje i o wiarygodności swoich kontrahentów. I w przypadku oliwy z oliwek mamy niestety do czynienia z dużymi problemami na rynku. Nie tylko polskim, bo dotyczy to całej Unii Europejskiej.
W grudniu 2014 roku minister rolnictwa i rozwoju wsi wydał rozporządzenie w sprawie znakowania poszczególnych rodzajów środków spożywczych. Ten dokument nakazuje m. in. podawanie w restauracjach szczegółowego wykazu składników, z których powstają serwowane w nich dania. Czyli np. jeżeli idziemy do pizzerii, to musimy mieć w widocznym miejscu, i co ważne, nie musimy o to prosić kelnera, informację, że np. do wypieku użyto takiej i takiej mąki, takiego i takiego sera albo wyrobu seropodobnego i innych składników. Pytanie czy to nie jest przypadkiem martwy przepis, bo gdybyśmy przeszli się teraz po opolskich restauracjach, z dużą dozą prawdopodobieństwa mogę panu już teraz zapowiedzieć, że w większości z nich takiego wykazu nie będzie
Drodzy państwo, no to mamy dużo pracy do zrobienia, ale powiem tak, ja się spotykam też z restauracjami, które prawidłowo prowadzą menu. Tak naprawdę pod nazwą dania powinny być informacje o tym, jakie składniki zostały zastosowane do jego wyprodukowania, często pogrubioną czcionką z nazwą dania znajduje się w nawiasie lista składników. Warto też pamiętać o alergenach, które powinny być wyróżnione, podkreślone. To jest ważne do naszego zdrowia.
O alergenach to raczej pamiętają
Tak, ale nie jest tak panie redaktorze, że jest to standard. Prowadzimy też kontrole w gastronomii i bywa różnie.
Czego zabrakło, skoro to rozporządzenie obowiązuje już prawie 10 lat?
Myślę, że rynek żywności jest rynkiem swobody działalności gospodarczej. Każdy z nas może stosunkowo prosto rozpocząć działalność w gastronomii, w przemyśle spożywczym. Przepisy natomiast, przepisów jest bardzo dużo. My też jako Polacy skupiamy się często, a pan redaktor sam cytuje tutaj rozporządzenie ministra rolnictwa. Natomiast, drodzy państwo, 90% przepisów dotyczących żywności są przepisy unijne, przepisy rangi rozporządzenia, rozporządzenia delegowanego Komisji Europejskiej, które są stosowane wprost w funkcjonowaniu w naszej codzienności i nie wymagają, jakby, wydawania przez ministra jakiegokolwiek rozporządzenia, czy przez parlament, jakiejkolwiek ustawy. Więc czasami brakuje tej świadomości przepisów, jeżeli ktoś nie korzysta, nie jest wykształcony w tym zakresie na studiach albo nie ma w tym doświadczenia, po prostu traktuje to jako czysty biznes.
Ale to nie zwalnia z tej odpowiedzialności
Nie zwalnia, stąd nasze kontrole, nasze wyniki, informacja o tych wynikach. One też mają wymiar edukacyjny, informując o tym, jakie są problemy na rynku. One docierają, myślę, do przedsiębiorców, którzy wtedy mają okazję zweryfikować swoją działalność i ją poprawić, zanim my przyjdziemy na kontrolę.
Kolejny problem, na który zwracaliście uwagę już dawno, dawno temu, to jest miód. Podobno mamy z nim bardzo duży problem i to jest też coś, na co ja osobiście zwróciłem uwagę już jakiś czas temu, kiedy zobaczyłem dwulitrowy słoik w markecie za 30 złotych i tam przeczytałem na etykiecie taką informację: "Mieszanka miodów z Unii Europejskiej i spoza Unii Europejskiej". Prawdę mówiąc, to nam nie mówi nic poza tym, że ten miód mógł powstać dosłownie wszędzie i jest tam jakaś część, nie wiemy jaka, miodu z Unii Europejskiej
Miód, jak pan redaktor wspomniał, obok oliwy jest takim produktem, który też budzi bardzo wiele zastrzeżeń. Przede wszystkim, drodzy państwo, miód to jest owoc pracy pszczół. Miód ma swoje właściwości...
...Chociaż to też da się podobno oszukać
Z tego powodu, że są w nim pyłki, nektary zebrane z roślin miododajnych, które mają właściwości prozdrowotne. I oczywiście zdarzają się próby oszukiwania, polegające zarówno na tym, że pszczoły są dokarmiane syropami.
Podobno w Chinach na masową skalę się dzieje, na Ukrainie podobno też
Akurat jeżeli chodzi o to, to się dzieje również i u nas, także nie rozróżniałbym tutaj i nie piętnował tych kierunków. Jeżeli chodzi o miody chińskie, to faktycznie zdarzają się zafałszowania, które polegają po prostu na domieszce tego miodu chińskiego do miodu europejskiego. My to wykrywamy poprzez, między innymi, analizę pyłkową. Natomiast jeżeli chodzi o miody ukraińskie, no to te wyniki kontroli, a kontrolowane są wszystkie przesyłki, które zgodnie z rozporządzeniem ministra rolnictwa i rozwoju wsi powinny być przez nas skontrolowane, to wcale wyniki nie odbiegają temu, co obserwujemy na naszym rynku.
A jeżeli chodzi o miody chińskie, tam nie ma problemu związanego chociażby z występowaniem substancji zakazanych w Unii Europejskiej? No bo przecież wiemy, że Unia ma to do siebie, że jej prawodawstwo jest o wiele bardziej restrykcyjne niż chociażby na wschodzie, nawet w kwestii stosowania nawozów
Jeżeli chodzi o miody chińskie to ostatnio mieliśmy przypadek, w którym zidentyfikowaliśmy miód o takim nietypowym kolorze, nietypowym smaku, smaku metalicznym, i ten miód nie wjechał do Unii Europejskiej. Także te kontrole na granicy się odbywają i każda partia, która nie spełnia kryteriów określonych w naszych przepisach; czy to tych europejskich, czy to tych wydawanych przez nasze ministerstwo, nie jest do naszego kraju wpuszczana.
A jaką ja mam, panie ministrze, pewność, jaką ja mam gwarancję, że na przykład kiedy kupuję ziemniaki i jest na nich informacja "wyhodowane, zebrane, uprawiane w Polsce", to że one rzeczywiście są owocem pracy rąk polskiego rolnika?
Przede wszystkim, tak jak wspomniałem, rynek, żywność, jest to swoboda działalności gospodarczej i są też instytucje, które to kontrolują, ale przede wszystkim to sprzedawca podnosi odpowiedzialność.
No tak, ale wiemy, że były takie przypadki, że ktoś towar przepakowywał po przekroczeniu granicy i oznaczał to jako produkowane w Polsce
W ramach naszych kontroli mamy możliwość korzystania z bardzo bogatego zaplecza laboratoryjnego, które jest wyposażone i w metody biologii molekularnej, które potrafią odkryć różnego rodzaju modyfikacje, warianty. W tym właśnie modyfikacje genetyczne, metody izotopowe, które poprzez skład pierwiastków są w stanie ocenić cechy charakterystyczne produktów. Biologię molekularną, ale też te cechy organoleptyczne, które na przykład w przypadku oliwy się doskonale sprawdzają, bo oliwę w sposób chemiczny można podrobić, natomiast smak, który jest typowy, specyficzny aromat, tego nie da się podrobić. Więc te metody, które mamy w naszych laboratoriach, pozwalają nam na bardzo wnikliwą, dogłębną ekspertyzę tego produktu. Ale nasze kontrole obejmują też na przykład bilansy masowe. Także kontrolując przedsiębiorstwa, sprawdzamy z jakich miejsc zostały zakupione artykuły rolno-spożywcze. Też te kontrole bardzo często nie ograniczają się do jednego przedsiębiorstwa, tylko jak łańcuszek są prowadzone od półki sklepowej aż do rolnika, od którego zakupiono dany produkt.
Skoro te kontrole są tak bardzo restrykcyjne, to dlaczego dochodziło do takich sytuacji, że ktoś sprzedawał produkty z zagranicy jako polskie?
Panie redaktorze, przepisy o ruchu drogowym określają limity prędkości. Dlaczego te limity są przekraczane? Niestety tam, gdzie się pojawia jakaś żądza, próba pójścia na skróty, znajdą się osoby, które to próbują robić
Nie mamy żadnej gwarancji, że idąc do jakiegoś marketu kupując ziemniaki z polską flagą, że one są rzeczywiście z Polski?
Panie redaktorze, każdy z nas jest konsumentem i to każdy z nas podejmuje wybór o tym, który produkt kupuje.
No tak i dlatego ja chcę kupić te polskie, a mogę nie wiedzieć, że one nie są rzeczywiście z Polski
Panie redaktorze, ale zarówno Pan jak i ja mamy marki, mamy sprzedawców, którym ufamy i od których zaopatrujemy się w produkty. Więc to każdy z nas decyduje o tym, z kim się przyjaźni, z kim jest w związku i u kogo zaopatruje się w artykuły spożywcze. W jakiej firmie, od którego sprzedawcy, na ryneczku, na którym kupujemy. Więc drodzy Państwo, to my decydujemy za wybory, które podejmujemy. Mamy wolność wyboru, możemy kierować się ceną. Jeżeli Pan redaktor kupuje miód za 30 złotych za dwa litry...
...Nie, nie kupiłem go, bo cena mi się wydała podejrzana
No to może Pan podejrzewać, że jest to właśnie mieszanka miodów. Zresztą tutaj było napisane, że jest to z domieszką miodu spoza Unii Europejskiej. Więc z dużą dozą prawdopodobieństwa był to przede wszystkim miód chiński.
A co do ziemniaków to chyba się nie dowiemy... Panie ministrze, to przy ziemniakach jeszcze pozostańmy na moment. Pytanie od kolegi prowadzącego poranny program. Dlaczego chipsy zagraniczne, podejrzewam, że chipsy z Niemiec, smakują mu bardziej niż te z Polski?
Cóż, ja ostatnio wróciłem z wakacji i też kupiliśmy chipsy. I ten wachlarz smakowy, który był produkowany jest zupełnie inny. Nie powiem, że akurat mi nie smakowały. A akurat nasze mi smakują inaczej. Tak jest, że na każdym rynku są prowadzone przez przedsiębiorstwa produkujące żywność badania konsumenckie. I produkty są dostosowywane do tych smaków, które w danym regionie się sprzedają.
Chyba średnio się dostosowują, skoro wielu z nas wskazuje jako lepsze te słodycze, dajmy na to, z zagranicy. Ale Unia Europejska miała się za to wziąć. Miano to uregulować i miano z tym procederem raz na zawsze skończyć. Pytanie, czy jesteśmy już rzeczywiście bliżej tego?
Panie redaktorze, nie mam takiej wiedzy. Przepisy unijne są procedowane w sposób długotrwały. Procedura legislacyjna unijna trwa zazwyczaj kilka lat, jest wieloetapowa.
Zmiany te dzieją się bardzo powoli, więc trudno mi powiedzieć na jakim etapie dzisiaj się to znajduje. Ale myślę, że co warto podkreślić, to będąc członkami Unii Europejskiej to jest bogactwo. Bogactwo rynku rolno-spożywczego, bogactwo smaków, których możemy zakosztować. I ja osobiście w tych produktach regionalnych i w tych różnicach, które możemy spotkać w kuchni różnych krajów widzę nasze wielkie bogactwo i myślę, że są ogromne perspektywy też przed polską żywnością. Bo ta żywność, w mojej ocenie, z perspektywy naszych kontroli, chociaż jeżeli czyta się te wyniki to my wskazujemy na to co jest źle. Ale naprawdę mamy bardzo dobre produkty, a tam gdzie jest pole do poprawy widzimy, że nasze działania przynoszą rezultaty.
Z oliwą się chyba nie udało, ale to zostawmy. Spieszy się pan na forum ekonomiczne do Karpacza. Czego się będzie można od pana tam dowiedzieć?
Będziemy rozmawiali między innymi o bezpieczeństwie żywności. Również o tym aspekcie związanym z fałszowaniem żywności, z tym czym jest dzisiaj bezpieczeństwo żywności. I drodzy państwo, ja powiem tak, wracamy troszkę do korzeni, bo podstawą bezpieczeństwa żywnościowego było przede wszystkim zaopatrzenie. Zaopatrzenie w żywność, bo żywność jest artykułem, z którego korzystamy codziennie. Myślę, że o tej godzinie wielu z nas jest po śniadaniu albo właśnie je to śniadanie i nie zaczniemy dnia bez dobrego posiłku. Ludność na świecie, kryzysy w postaci wojen, zawieruch, one wpływają na łańcuchy żywności i kwestia bezpieczeństwa żywnościowego, rozumianego jako dostęp do żywności, jest tym elementem, który rośnie na sile. I drugim takim elementem, który też poszerza tę definicję bezpieczeństwa żywnościowego jest właśnie kwestia jakości, którą rozumiemy coraz szerzej, bo nie jest to już tylko i wyłącznie tożsamość produktu i te cechy organoleptyczne, fizykochemiczne, ale też właśnie aspekt skąd ten produkt pochodzi, bo coraz więcej na znaczeniu ma patriotyzm konsumencki, decydowanie się na produkty oryginalne. Ale też dla wielu osób i z perspektywy zmian na naszej planecie rolnictwo ekologiczne. To, czy rolnik, który dostarcza na przykład produkty spożywcze, czy on dba o planetę, o dobrostan zwierząt, o to aby ten produkt był uprawiany w sposób mało inwazyjny dla ziemi, czyli rolnictwo ekologiczne.
Czyli ten dopisek "bio", pod warunkiem oczywiście, że jest tam umieszczony zgodnie z prawdą. I o tym wszystkim powiedział nam dziś główny inspektor jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych Przemysław Rzodkiewicz. Dziękuję bardzo
Dziękuję bardzo.