W. Brytania/ Premier Sunak broni dorobku 14 lat rządów Partii Konserwatywnej
W wywiadzie udzielonym stacji BBC Sunak został zapytany m.in. o stan usług publicznych oraz pozycję kraju w świecie po 14 latach rządów Partii Konserwatywnej. "To lepsze miejsce do życia niż w 2010 roku. Oczywiście rozumiem, że ostatnie lata były trudne dla wszystkich" – odparł szef brytyjskiego rządu, wskazując na pandemię Covid-19 oraz wojnę na Ukrainie, która spowodowała wzrost rachunków za energię. Dodał jednak: "jesteśmy teraz na dobrej drodze", a jeśli Partia Konserwatywna wygra wybory, możliwe będą obniżki podatków.
Nie zgodził się z opiniami, że brexit utrudnił prowadzenie biznesu wielu przedsiębiorcom ani że jego decyzja o spowolnieniu zmian mających doprowadzić do zerowej emisji netto gazów cieplarnianych zaszkodziła statusowi kraju jako jednego z liderów walki ze zmianami klimatu.
Sunak zapewnił też, że mimo sondaży, w których konserwatyści są ok. 20 punków proc. za Partią Pracy, wierzy w wygraną. Zapytany o to, czy uważa, że w piątek nadal będzie premierem, odparł: "Tak. Walczę bardzo ciężko i myślę, że ludzie zaczynają zdawać sobie sprawę z prawdziwego niebezpieczeństwa, jakie niesie ze sobą rząd Partii Pracy".
O "niebezpieczeństwach" związanych z wygraną laburzystów Sunak mówił też wywiadzie dla "The Sunday Telegraph". Przekonywał, że Partia Pracy podniesie podatki dla ludzi na każdym etapie życia, i wezwał niezdecydowanych wyborców, by poparli konserwatystów.
"Powiedziałbym wszystkim, że mamy cztery dni na uratowanie kraju przed niebezpieczeństwem, jakie oznaczałby rząd Partii Pracy. Mówię ludziom: Nie poddawajcie się temu. Partia Pracy doprowadzi do bankructwa ludzi w każdym pokoleniu. Niezależnie od etapu życia, laburzyści podniosą podatki. Czy chodzi o kupno pierwszego domu, założenie rodziny, wysłanie dzieci do płatnej szkoły - laburzyści podniosą podatki" – mówił Sunak.
Jego zdaniem lider Partii Pracy Keir Starmer "ugnie się przed związkami zawodowymi, tak jak zawsze robią to laburzyści", ulegając żądaniom dużych podwyżek w sektorze publicznym, co spowoduje ponowny wzrost inflacji. "Każdy w końcu za to zapłaci, mając wyższe podatki. To jest w ich DNA" - dodał.
Wszystkie sondaże przed czwartkowymi wyborami wskazują na przytłaczające zwycięstwo Partii Pracy, która najprawdopodobniej zdobędzie sporo ponad 400 mandatów w 650-osobowej Izbie Gmin, podczas gdy coraz bardziej realne jest, że stan posiadania konserwatystów skurczy się do mniej niż stu mandatów.
Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)
bjn/ kar/