Michael Douglas narzeka na koordynatorów intymności
O koordynatorach intymności zrobiło się głośno w ostatnich latach za sprawą ich coraz częstszego pojawiania się na planach filmów i seriali. Do ich głównych zadań należy nadzorowanie scen miłosnych i dbanie o to, by żadne granice występujących w nowych produkcjach aktorów i aktorek nie zostały przekroczone. Koordynatorzy uczestniczą we wszystkich fazach przygotowania scen erotycznych, począwszy od ich powstawania aż po zdjęcia.
„Interesująca sprawa z tym koordynatorami intymności. Przypominają kadry kierownicze, które odbierają kontrolę nad dziełem filmowcom. Prawda jednak jest taka, że zdarzały się na planach okropne wpadki i nękanie” – mówi Michael Douglas w rozmowie z portalem Radio Times. „Na szczęście jestem już w takim wieku, że nie muszę się o to martwić” – dodaje żartem aktor.
„Sceny erotyczne są jak sceny walki. Wszystko sprowadza się do choreografii. Z mojego doświadczenia wiem, że to do mężczyzny należy odpowiedzialność za to, żeby kobieta czuła się swobodnie. Trzeba to przegadać. Mówisz, gdzie ją dotkniesz i pytasz, czy tak może być. Dzieje się to wszystko bardzo powoli, ale wydarza potem naturalnie, czyli tak jak powinno wyglądać dobre aktorstwo” – mówi dalej Douglas.
Douglas przyznaje, że rozmawiał z dawnymi partnerkami na temat ich wspólnych filmów z przeszłości i odgrywanych razem scen erotycznych. „Jestem pewien, że byli ludzie, którzy przekraczali swoje granice, ale wcześniej sami się wszystkim zajmowaliśmy. O takich ludziach by się mówiło i zajęto by się nimi. Rozmawiałem z kilkoma paniami, z którymi zrobiłem kilka tych seksownych filmów. Żartowaliśmy sobie na temat tego, jak wyglądałyby teraz te filmy z koordynatorami intymności na planie” – kończy Douglas. (PAP Life)
kal/ag/