Liga NHL - udany pościg Canucks
W Rogers Arena w Vancouver pierwsi do bramki trafili goście - już po 131 sekundach Zach Hyman wykorzystał okres gry w liczebnej przewadze. Kiedy w 16. minucie szwedzki obrońca Mattias Ekholm podwyższył na 2:0, a później - w 34. minucie - Hyman uzyskał drugą tego wieczora bramkę i zrobiło się 4:1 dla "Nafciarzy", prawie 19 tys. kibiców raczej nie przypuszczało, że emocje tak naprawdę dopiero się zaczynają.
Jeszcze przed końcem drugiej tercji szwedzki napastnik miejscowych Elias Lindholm w zamieszaniu podbramkowym zdobył gola na 2:4, a w trzeciej odsłonie "Orki" przypuściły prawdziwy szturm. W 50. minucie J.T. Miller odnotował kontaktowe trafienie, a w 54. Nikita Zadorow potężnym uderzeniem spod niebieskiej linii doprowadził do remisu.
Minęło 39 sekund, a rosyjski obrońca zaliczył asystę, gdy krążek do bramki gości skierował Conor Garland.
Kolejny mecz w tej parze - w piątek ponownie w Vancouver.
Drugie środowe spotkanie w NHL było bardziej jednostronne, choć pierwsza tercja tego nie zapowiadała, bo w Sunrise goście z Bostonu wykorzystali błąd miejscowych przy wyprowadzaniu krążka spod własnej bramki i Charlie Coyle pokonał Siergieja Bobrowskiego.
Dwie kolejne tercje to już jednak popis i dominacja "Panter", które zdobyły w nich po trzy gole i zwyciężyły 6:1. Fiński kapitan ekipy z Florydy Aleksander Barkov dwukrotnie trafił do bramki i miał dwie asysty, a Sam Reinhart zaliczył cztery takie podania.
"Zrobiliśmy to, co chcieliśmy" - podsumował Barkov.
W trzeciej tercji doszło do pięściarsko-zapaśniczych pojedynków na lodzie, których finałem była walka na gołe pięści między gwiazdami obu ekip - Matthew Tkachukiem z Panthers i Czechem Davidem Pastrnakiem z Bruins. Efekt - 146 minut kar nałożonych przez sędziów.
"Gdy dochodzi do starcia dwóch elitarnych zawodników, to robi się... pikantnie, bo nikt nie chce odpuścić. Jeśli ktoś poczuł się urażony tą sytuację, to przepraszam, ale z punktu widzenia trenerskiego i hokejowego to na swój sposób było niesamowite. Także dlatego, że po wszystkim obaj wyglądali jakby byli dobrymi kompanami" - przyznał trener "Panter" Paul Maurice.
Sprawę bagatelizował również szkoleniowiec "Niedźwiadków". "Było trochę negatywnych skutków towarzyszących meczowi emocji, ale to część hokeja, zwłaszcza w play off" - zauważył Jim Montgomery.
Trzecia potyczka w tej parze - w sobotę w Bostonie.(PAP)
pp/