Krzysztof Karpiński: Jan Ptaszyn Wróblewski był prawdziwym multitalentem
"Jan Ptaszyn Wróblewski był niezwykłym człowiekiem, obdarzonym jednocześnie i nieprzeciętnym talentem, wielką charyzmą i poczuciem humoru. Na festiwalu Jazz na Kresach w Zamościu, na którym co roku koncertował nazywano go "Hetmanem Polskiego Jazzu". Z kolei dla odmiany w stolicy tytułowano go "Generałem Polskiego Jazzu". Był świetnym kompanem i przyjacielem. Ale naprawdę trudno się przyjaźnić z człowiekiem, który był tak bardzo zajęty grą jak on. A grał do końca, do ostatnich dni życia. Miał jeszcze plany koncertowe na najbliższe miesiące" - powiedział PAP historyk polskiego jazzu i współpracownik Fundacji Muzeum Jazzu im. Leopolda Tyrmanda, autor ksiażki "Był jazz: krzyk jazz-bandu w międzywojennej Polsce” Krzysztof Karpiński.
Przypomniał on, że Jan Ptaszyn Wróblewski grał jazz od początku lat 50. jeszcze w czasach, gdy gatunek muzyczny ten był w PRL zakazany przez komunistyczne władze. W 1958 r. jako pierwszy muzyk jazzowy zagrał w Stanach Zjednoczonych wraz z międzynarodową orkiestrą młodzieżową.
"Był prawdziwym multitalentem. Prowadził big bandy, pisał muzykę filmową, grał na kilkudziesięciu płytach, w tym kilkunastu autorskich. Napisał piosenkę +Zielono mi+ do słów Agnieszki Osieckiej, którą do dziś wykonuje Andrzej Dąbrowski" - wskazał Karpiński.
"Od 54 lat w Trójce prowadził +Trzy kwadranse jazzu+ - audycję, na której wychowało się kilka pokoleń fanów jazzu. Tak naprawdę wszyscy wychowaliśmy się na nich. O jazzie mówił niezwykle kompetentnie, fachowo. To nie były banalne, luzackie impresje, ale profesjonalne opinie eksperta, praktyka i znawcy" - podkreślił.
Ptaszyn Wróblewski pomagał Karpińskiemu w zbieraniu informacji o przedwojennych dziejach jazzu w Polsce. "Nie pamiętał oczywiście tych czasów, ale w latach młodości poznał muzyków, którzy przed 1939 r. grali jazz. Dzięki niemu nasza wiedza o korzeniach tego gatunku w naszym kraju jest bardziej kompletna" - ocenił Karpiński.(PAP)autor: Maciej Replewicz
mr/ dki/