Solidarność o Taborze Szynowym
- Mamy nowy zwyczaj w Polsce: weekendowe potajemne wyprzedaże spółek - tak o sprzedaży Taboru Szynowego spółce z branży przetwórstwa owocowo-warzywnego mówi wiceprzewodniczący opolskiej Solidarności.
Nowy właściciel nie ma nic wspólnego z dotychczasową działalnością spółki, czyli naprawą wagonów kolejowych.
- Na rozprawie w sądzie gospodarczym sędzia pytał przedstawiciela nowego właściciela jaki jest majątek firmy, prokurent tego nie wiedział. Zapytano go, z czego będzie opłacana działalność Taboru pod nowym przewodnictwem. Odpowiedź brzmiała: z kredytu w wysokości 30 mln euro, udzielonego przez bank włoski za poręczeniem firmy z Luxemburga. Ja chciałbym mieć takich dobrych wujków, którzy udzielą mi takiego poręczenia i kredytu bez sprawdzenia mojej wiarygodności - komentował Adamczyk.
Związkowcy złożyli też do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez jednego z większościowych udziałowców spółki Tabor Szynowy, który nagle, bez ostrzeżenia, 25-tego stycznia sprzedał 80 procent udziałów w spółce grupie Leo Maks. - Tak się takich dużych transakcji nie robi, nie wiadomo nawet, za ile Tabor został sprzedany - mówi oburzony Adamczyk.
- Jeżeli są wierzyciele, jest zawarty pakiet upadłościowy, to trzeba to realizować i to przy otwartej kurtynie. Po to, żeby uspokoić wierzycieli. Bo za chwilę się okaże, że Tabor nie ma już żadnego majątku i będzie jak w przypadku przedsiębiorstwa z Grudyni, gdzie firmę zlikwidowano i do dziś nie znaleziono winnych wyprowadzenia pieniędzy - mówi Adamczyk.
Dodajmy, że decyzją sądu do spółki Tabor Szynowy wprowadzony ma być nadzorca sądowy. Będzie miał 21 dni na sprawdzenie, czy firma ma szansę na podźwignięcie się z tarapatów finansowych, czy nadaje się tylko do likwidacji.
Posłuchaj:
Posłuchaj także Loży Radiowej
Krzysztof Rapp