Branża narciarska liczy straty
Miroslav Hladky z ośrodka narciarskiego w Lipowych Laźniach musiał zamknąć wyciąg i już liczy straty. - To jest milion czeskich koron, które powinny trafić na inwestycje. Jeśli sytuacja się nie zmieni, to tych inwestycji po prostu nie będzie. Milion czeskich koron to ponad 150 tysięcy złotych.
Arkadiusz Kitkowski, dyrektor ośrodka na Czarnej Górze, dodaje, że straty są spore, sięgają nawet miliona złotych, bowiem śniegu nie było w najważniejszym okresie sezonu. - To jest okres świąteczno-noworoczny, który został utracony bezpowrotnie. Tego się już nie da nadrobić.
O 1/5 zmniejszył się ruch w jednym z opolskich serwisów narciarskich, a sytuację ratują narciarze, którzy na szusowanie wyjeżdżają za granicę, na przykład w Alpy - mówi właściciel jednego z nich Marek Malec. - 30 procent naszych klientów jeździ za granicę. Są tacy, to już wąska grupa, którzy na narty jeżdżą nawet trzy razy w roku.
Gdy tracą jedni, zyskują inni. Brak śniegu i mrozu pozwala zaoszczędzić na przykład na ogrzewaniu czy też odśnieżaniu dróg.
Posłuchaj materiału Piotr Wójtowicza:
Piotr Wójtowicz Oprac. Tomasz Cichoń