Start w maseczkach, dużo płynu do dezynfekcji i znacznie ograniczona lista zawodników. Taki był 18. Bieg Opolski
Pierwsza sobota lipca to tradycyjnie czas Biegu Opolskiego. O 9:00 wystartowała grupa mierząca się z dystansem 5 kilometrów, natomiast o 11:00 ruszył bieg na 10 kilometrów.
Ze względu na panującą epidemię ograniczono liczbę zawodników. Na obu dystansach mogło wystartować maksymalnie po 150 osób.
Jak mówi organizator Artur Góralczyk, co roku przygotowania zajmują 4 miesiące, a tym razem na dopięcie wszystkiego były 3 tygodnie. - Najtrudniejszym elementem jest strefa startu - zaznacza.
- To jest sytuacja, gdzie nie jesteśmy w stanie zachować dystansu społecznego, dlatego biegacze otrzymali od nas maseczki. Oni mają obowiązek występować zgodnie z przepisami - jeśli nie zachowują dystansu, muszą zasłaniać usta i nos, chyba że mają przeciwwskazania zdrowotne. Umożliwiliśmy natomiast start opóźniony, czyli do pięciu minut od strzału startera można było wyruszyć na trasę biegu.
Marta Wojtkowiak, zwyciężczyni wśród kobiet na 5 kilometrów, mieszka w Warszawie, a na bieg trafiła przypadkiem - w drodze do zamku w Mosznej. Jak trenowała w ostatnich miesiącach?
- Kiedy był definitywny zakaz, nie wychodziłam, ale wykonywałam w domu ćwiczenia uzupełniające. Czułabym się głupio w stosunku do innych osób, które siedziały w domu, a ja miałabym wychodzić, biegać i korzystać, że inni pozostają w czterech ścianach. Miałam więc przerwę, ale jak tylko można było znów biegać, jeździłam do lasu, żeby móc biegać bez maseczki.
Biegacz Rafał Klamka ocenia, że organizacja jest profesjonalna jak co roku.
- Wiadomo, że w tym roku warunki są wyjątkowe, stąd i dużo mniej chętnych. Zapisy trwały chyba 2 lub 3 minuty, natomiast uważam, że takie biegi są dobre i jednak powinny odbywać się. Nie dajmy się zwariować - w końcu to rozgrywa się na świeżym powietrzu, większość jest w maseczkach, dlatego uważam, że jest całkiem pozytywnie.
Ze względu na epidemię w tym roku zrezygnowano z biegu dzieci oraz marszu nordic walking.
Więcej o 18. Biegu Opolskim powiemy w dzisiejszym magazynie Cały Nasz Sport.
Jak mówi organizator Artur Góralczyk, co roku przygotowania zajmują 4 miesiące, a tym razem na dopięcie wszystkiego były 3 tygodnie. - Najtrudniejszym elementem jest strefa startu - zaznacza.
- To jest sytuacja, gdzie nie jesteśmy w stanie zachować dystansu społecznego, dlatego biegacze otrzymali od nas maseczki. Oni mają obowiązek występować zgodnie z przepisami - jeśli nie zachowują dystansu, muszą zasłaniać usta i nos, chyba że mają przeciwwskazania zdrowotne. Umożliwiliśmy natomiast start opóźniony, czyli do pięciu minut od strzału startera można było wyruszyć na trasę biegu.
Marta Wojtkowiak, zwyciężczyni wśród kobiet na 5 kilometrów, mieszka w Warszawie, a na bieg trafiła przypadkiem - w drodze do zamku w Mosznej. Jak trenowała w ostatnich miesiącach?
- Kiedy był definitywny zakaz, nie wychodziłam, ale wykonywałam w domu ćwiczenia uzupełniające. Czułabym się głupio w stosunku do innych osób, które siedziały w domu, a ja miałabym wychodzić, biegać i korzystać, że inni pozostają w czterech ścianach. Miałam więc przerwę, ale jak tylko można było znów biegać, jeździłam do lasu, żeby móc biegać bez maseczki.
Biegacz Rafał Klamka ocenia, że organizacja jest profesjonalna jak co roku.
- Wiadomo, że w tym roku warunki są wyjątkowe, stąd i dużo mniej chętnych. Zapisy trwały chyba 2 lub 3 minuty, natomiast uważam, że takie biegi są dobre i jednak powinny odbywać się. Nie dajmy się zwariować - w końcu to rozgrywa się na świeżym powietrzu, większość jest w maseczkach, dlatego uważam, że jest całkiem pozytywnie.
Ze względu na epidemię w tym roku zrezygnowano z biegu dzieci oraz marszu nordic walking.
Więcej o 18. Biegu Opolskim powiemy w dzisiejszym magazynie Cały Nasz Sport.