Etnograf o tradycjach bożonarodzeniowych
- Ale w XVIII i XIX wieku kościół zakazał takich praktyk, uznając je za niestosowne, a czasem wręcz wulgarne. Szopki przeniosły się więc na tereny wiejskie, chłopcy nosili ze sobą przenośne wersje, ale tradycja zaczęła wracać do większych ośrodków w XX wieku. Stąd "żywa szopka" w Szczepanowicach - mówił dziś w porannej rozmowie "W Cztery Oczy" etnograf Bogdan Jasiński z Muzeum Wsi Opolskiej w Opolu-Bierkowicach.
Nasz gość tłumaczył też, skąd wzięła się inna wigilijna tradycja – pozostawiania przy stole jednego wolnego miejsca:
– Kościół stara się teraz tłumaczyć, że jest to miejsce dla podróżnego lub niezapowiedzianego gościa. Tak naprawdę jest to odniesienie do starych, pogańskich wierzeń, do kultu zmarłych, który był wszechobecny w trakcie świąt Bożego Narodzenia, bo w ogóle te święta wywodzą się z tradycji pogańskiej, która odnosiła się zarówno do Święta Odrodzenia Słońca, jak i do rzymskich Saturnalii, w których czczono zmarłych – wyjaśniał Jasiński:
Typowo polskim zwyczajem jest natomiast łamanie się opłatkiem w wigilię.
Choinka z kolei przywędrowała do naszych domów najpierw z Alzacji, a potem z Niemiec.
Co ciekawe – karp na wigilijnym stole wyparł szczupaka, uznawanego dawniej za bardziej szlachetną rybę. Według wierzeń i legend, wynurzając się z rzeki, była świadkiem śmierci Jezusa Chrystusa na krzyżu.
Krzysztof Rapp (oprac. ASz.)