"Najważniejsza jest pogoda ducha". Jarmark Franciszkański ze zbiórką dla powodzian [ZDJĘCIA]
Do trzech razy sztuka. Po dwukrotnej zmianie terminu udało się w ten weekend zorganizować 24. edycję Jarmarku Franciszkańskiego w Opolu. Oficjalna inauguracja imprezy miała miejsce o 16:00.
W centrum miasta jest scena z występami artystycznymi, a na ulicach obok klasztoru Franciszkanów stoi wiele budek z serami, miodem, wędlinami, biżuterią czy rękodziełem.
Jadwiga Mały, właścicielka "Pasieki Wędrownej" z Gierałcic, ocenia, że największym zainteresowaniem cieszy się miód spadziowy, gryczany i wrzosowy.
- Ale są też przepyszne miody, na przykład nawłoć, lipa czy akacja. Każdy miód ma inne właściwości i klienci wybierają sobie to, co pasuje im najbardziej w danym momencie. Część klientów jest niezdecydowana i oni chcą poradzić się, a część przychodzi po konkretny miód.
Dorota Piątkowska z Sońska obok Ciechanowa, która oferuje chleby żytnie i pszenno-żytnie na zakwasie, przyznaje, że miała zrezygnować z przyjazdu do Opola.
- Organizator powiedział, żebyśmy jednak przyjechali, bo ludzie czekają na ten jarmark. My chcieliśmy jedynie przeznaczyć pieniądze zapłacone za miejsce na pomoc powodzianom. Co do zainteresowania, chodzi trochę mało ludzi, ale każdy jeśli już tu jest, chyba zwróci na nas uwagę. Trochę posmakują, trochę pokupują, proporcjonalnie tak pół na pół.
Uczestnicy jarmarku przekonują, że deszczowa pogoda nie ma wielkiego znaczenia.
- Pogoda jaka jest, taka jest, nie wyszła drugi raz. Na pewno życzymy lepszej pogody następnym razem.
- Myślę, że najważniejsza jest pogoda ducha. Warto wyjść z domu, zawsze być między ludźmi, zobaczyć, rozwijać się i dystansować od pogody, zamiast siedzieć w domu. Zawsze można z tego skorzystać. Jeśli coś wpadnie nam w oko i do smaku, kupimy na pewno.
- Zawsze warto przyjść na ten jarmark, a pogoda? Jaka by nie była, zawsze przychodzimy i odwiedzamy ten jarmark.
- Teraz szukałam sera koziego, kupiliśmy czosnek zimowy do sadzenia, także zawsze przychodzimy tutaj. Jeśli pooglądamy i coś trafi się ciekawego, też kupimy jeszcze.
Dodajmy, tego roku dochód ze zbiórki finansowej zostanie przekazany na rzecz powodzianom.
Jadwiga Mały, właścicielka "Pasieki Wędrownej" z Gierałcic, ocenia, że największym zainteresowaniem cieszy się miód spadziowy, gryczany i wrzosowy.
- Ale są też przepyszne miody, na przykład nawłoć, lipa czy akacja. Każdy miód ma inne właściwości i klienci wybierają sobie to, co pasuje im najbardziej w danym momencie. Część klientów jest niezdecydowana i oni chcą poradzić się, a część przychodzi po konkretny miód.
Dorota Piątkowska z Sońska obok Ciechanowa, która oferuje chleby żytnie i pszenno-żytnie na zakwasie, przyznaje, że miała zrezygnować z przyjazdu do Opola.
- Organizator powiedział, żebyśmy jednak przyjechali, bo ludzie czekają na ten jarmark. My chcieliśmy jedynie przeznaczyć pieniądze zapłacone za miejsce na pomoc powodzianom. Co do zainteresowania, chodzi trochę mało ludzi, ale każdy jeśli już tu jest, chyba zwróci na nas uwagę. Trochę posmakują, trochę pokupują, proporcjonalnie tak pół na pół.
Uczestnicy jarmarku przekonują, że deszczowa pogoda nie ma wielkiego znaczenia.
- Pogoda jaka jest, taka jest, nie wyszła drugi raz. Na pewno życzymy lepszej pogody następnym razem.
- Myślę, że najważniejsza jest pogoda ducha. Warto wyjść z domu, zawsze być między ludźmi, zobaczyć, rozwijać się i dystansować od pogody, zamiast siedzieć w domu. Zawsze można z tego skorzystać. Jeśli coś wpadnie nam w oko i do smaku, kupimy na pewno.
- Zawsze warto przyjść na ten jarmark, a pogoda? Jaka by nie była, zawsze przychodzimy i odwiedzamy ten jarmark.
- Teraz szukałam sera koziego, kupiliśmy czosnek zimowy do sadzenia, także zawsze przychodzimy tutaj. Jeśli pooglądamy i coś trafi się ciekawego, też kupimy jeszcze.
Dodajmy, tego roku dochód ze zbiórki finansowej zostanie przekazany na rzecz powodzianom.