Gdybyśmy napisali, że pierwszy set spotkania między ZAKSĄ a GKS-em zakończył się wynikiem 25:10, to jeszcze kilka miesięcy temu moglibyśmy śmiało powiedzieć, że ZAKSA zrobiła swoje. Tyle, że pierwszy set dzisiejszego wieczoru padł łupem gospodarzy tego spotkania, czyli GKS-u Katowice. "Żółto-czarni" grali skutecznie w polu zagrywki, seryjnie zdobywali punkty, a w grze ZAKSY nie funkcjonowało nic.

Drugi set również rozpoczął się od prowadzenia GKS-u. Katowiczanie szybko osiągnęli przewagę 7:3. Cały czas dobrze funkcjonowała zagrywka GKS-u, a przyjmujący kędzierzynian nie mogli poradzić sobie z siatkarzami "Gieksy".

Siatkarze z Kędzierzyna-Koźla, a konkretnie Dima Pashytskyy nie chciał pozwolić na to, żeby GKS ponownie odskoczył i także dzięki jego dobrym zagrywkom udało się wyrównać przy stanie 8:8. ZAKSA zaczęła lepiej radzić sobie w bloku, a to przełożyło się na prowadzenie 15:11.

GKS zdołał zbliżyć się na dwa punkty (14:16), ale "trójkolorowi" mądrze utrzymywali przewagę. Katowiczanie gorzej radzili sobie w ataku, przestrzeliwali proste piłki, a ZAKSA budowała przewagę. Przed decydującą częścią seta kędzierzynianie prowadzili 20:15 i 24:19, jednak… zdołała przegrać tego seta. Katowiczanie odrobili straty i wygrali 32:30.

Trzeci set bez historii. Od początku przeważał GKS Katowice, który w tej partii zamknął spotkanie wygrywając 25:19.

ZAKSA pozostaje na 10. pozycji w ligowej tabeli.