Pies uratował pasażerów autobusu miejskiego w Opolu
- Jedynym elementem, który się pojawił, była krótka sygnalizacja kontrolki ładowania na pulpicie sterowniczym. Kiedy kierowca ruszył z tego przystanku, w lewym lusterku zobaczył wydobywającą się smugę płomienia, poprosił pasażerów o opuszczenie pojazdu i zawiadomienie straży pożarnej. Po wyłączeniu prądu i komputera pokładowego sam zaczął gasić pożar - dodaje Tadeusz Stadnicki.
Gaśnice będące na wyposażeniu autobusu jednak nie wystarczyły. Do gaszenia pożaru włączyli się kierowcy przejeżdżających samochodów. Sytuację opanowała dopiero straż pożarna. Autobus był stosunkowo nowy, bo został zakupiony w 2004 roku. Po Opolu jeździł od 2005 roku. Zanim wyjechał wczoraj na trasę usunięto niewielką usterkę jednej z nagrzewnic używanej zimą. Pojazd miał też ważny przegląd techniczny.
- Teraz sprawdzamy wszystkie 7 autobusów tego typu, które mamy w naszej flocie. Okazuje się, że kilka pojazdów tego typu w Polsce spłonęło, dlatego też skontaktowaliśmy z przedsiębiorcami, którzy je posiadają, w celu zdobycia wiedzy, jakie były końcowe ustalenia co do potencjalnych przyczyn - zaznacza prezes MZK.
Autobus był ubezpieczony na 300 tysięcy zł. Pieniądze wypłacone przez ubezpieczyciela będą przeznaczone na zakup nowego pojazdu.
Posłuchaj informacji:
Aneta Skomorowska (oprac. BO)