2 i pół roku więzienia - Były ksiądz skazany za molestowanie ministranta
Dwa lata i sześć miesięcy ma spędzić w więzieniu Mariusz K., były wikary parafii w Jemielnicy, który w 2012 roku molestował ministranta. Taki wyrok zapadł przed Sądem Rejonowym w Strzelcach Opolskich. Oskarżony, były już duchowny, nie usłyszał go – nie pojawił się na sali rozpraw.
Emocji nie krył poszkodowany, obecnie już dorosły pan Dariusz, ofiara księdza K.
- Uznaję oskarżonego Mariusza K. za winnego popełnienia zarzucanego mu czynu - mówił sędzia Artur Sobczak.
- Wymierzam mu karę 2 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności. Orzekam wobec oskarżonego zakaz kontaktowania się oraz zbliżania do pokrzywdzonego na odległość mniejszą niż 150 metrów na okres 10 lat. Orzekam w stosunku do oskarżonego środek karny w postaci zakazu zajmowania stanowisk, zawodów i działalności związanych z edukacją małoletnich lub opieką nad nimi na zawsze.
Dariusz, ofiara księdza K., nie krył emocji, które towarzyszyły mu w czasie wysłuchiwania wyroku i jego uzasadnienia.
- Cieszę się, że to się skończyło, ale mam świadomość tego, że to tylko zakończyła się moja sprawa. Setki rozpraw się dopiero zaczną. Ale było warto, jak najbardziej było warto, chociażby tylko dla tego wyroku. Przez 6 lat księdzu nie groziło nic. Teraz cieszę się, że sprawa doszła do końca i poniósł za to odpowiedzialność - mówił naszej reporterce.
- Chcieliśmy przede wszystkim, żeby sprawiedliwości stało się za dość - mówi obrońca pokrzywdzonego Tomasz Płachtej.
- Chcieliśmy, żeby była możliwość realnego naprawienia szkody i nam bardzo zależało na wysokim zadośćuczynieniu. Chcieliśmy, żeby oskarżony mógł odpracować to, sąd jednak zdecydował, żeby nie było takiej możliwości i wymierzył karę bezwzględnego pozbawienia wolności.
Mariusz K. ma także zapłacić na rzecz pokrzywdzonego zadośćuczynienie łącznej wysokości 50 tysięcy złotych, poniesie także koszty sądowe.
Sprawa trafiła do organów ścigania dwa lata temu, gdy zmieniły się przepisy nakazujące m.in. kuriom informować śledczych o przypadkach pedofilii. Dzisiejszy wyrok nie jest prawomocny.
- Uznaję oskarżonego Mariusza K. za winnego popełnienia zarzucanego mu czynu - mówił sędzia Artur Sobczak.
- Wymierzam mu karę 2 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności. Orzekam wobec oskarżonego zakaz kontaktowania się oraz zbliżania do pokrzywdzonego na odległość mniejszą niż 150 metrów na okres 10 lat. Orzekam w stosunku do oskarżonego środek karny w postaci zakazu zajmowania stanowisk, zawodów i działalności związanych z edukacją małoletnich lub opieką nad nimi na zawsze.
Dariusz, ofiara księdza K., nie krył emocji, które towarzyszyły mu w czasie wysłuchiwania wyroku i jego uzasadnienia.
- Cieszę się, że to się skończyło, ale mam świadomość tego, że to tylko zakończyła się moja sprawa. Setki rozpraw się dopiero zaczną. Ale było warto, jak najbardziej było warto, chociażby tylko dla tego wyroku. Przez 6 lat księdzu nie groziło nic. Teraz cieszę się, że sprawa doszła do końca i poniósł za to odpowiedzialność - mówił naszej reporterce.
- Chcieliśmy przede wszystkim, żeby sprawiedliwości stało się za dość - mówi obrońca pokrzywdzonego Tomasz Płachtej.
- Chcieliśmy, żeby była możliwość realnego naprawienia szkody i nam bardzo zależało na wysokim zadośćuczynieniu. Chcieliśmy, żeby oskarżony mógł odpracować to, sąd jednak zdecydował, żeby nie było takiej możliwości i wymierzył karę bezwzględnego pozbawienia wolności.
Mariusz K. ma także zapłacić na rzecz pokrzywdzonego zadośćuczynienie łącznej wysokości 50 tysięcy złotych, poniesie także koszty sądowe.
Sprawa trafiła do organów ścigania dwa lata temu, gdy zmieniły się przepisy nakazujące m.in. kuriom informować śledczych o przypadkach pedofilii. Dzisiejszy wyrok nie jest prawomocny.