Sucho w lasach. Opolska straż interweniowała 50 razy. "Sytuacja jest trudna"
Susza w opolskich lasach. A to pierwszy krok do pożarów. Do ich gaszenia w niektórych częściach naszego regionu w tym roku, strażacy wyjeżdżali już częściej niż przez cały ubiegły rok.
- Sytuacja jest trudna - mówi Stefania Kyczka z Ochotniczej Straży Pożarnej w Rzymkowicach. - W tym roku jest taka susza, że pożarów w lasach było jak dotąd więcej niż w całym 2017 roku. Szykuje się ciężki sezon, jeśli nic się nie zmieni. Ogniska, papierosy. Trzeba na to zwracać uwagę, ponieważ ściółka jest bardzo sucha.
Od miesiąca opolskie nadleśnictwa notują drugi stopień zagrożenia pożarowego - w trzystopniowej skali. W kwietniu było już jednak kilka dni, że stan alarmowy był maksymalny.
- Ostatnie opady były w połowie miesiąca - mówi Marek Bocianowski, nadleśniczy Nadleśnictwa Prószków. - I od tego czasu nie mamy najmniejszych opadów. Rosa praktycznie nie siada, więc dopływ nowej wilgoci jest minimalny. Natomiast zapotrzebowanie lasu o tej porze roku jest ogromne. Wszystko zaczyna rosnąć, wszystko zaczyna się zielenić. Drzewa, te liściaste, nawet jeśli nie wypuściły liści, to i tak pobierają wodę.
Powody pożarów lasów są niezmienne od lat. To przede wszystkim nieodpowiedzialne zachowanie ludzi oraz celowe podpalenia.
- Do pożaru wystarczy naprawdę niewiele - ostrzega Bocianowski. - Nie powinniśmy sobie folgować, że na przykład stoimy na drodze leśnej czy na utwardzonej, czy jak rzucamy niedopałek z jadącego samochodu. Podmuch wiatru może ten niedopałek wrzucić do lasu, nawet jeżeli jedziemy drogą publiczną, która od lasu jest oddzielona głębokim rowem i wydaje się, że to jest przestrzeń nie do przebycia.
Statystyki są nieubłagane. W tym roku opolscy strażacy do pożarów lasów wyjeżdżali już 50 razy. To o 11 interwencji więcej niż w analogicznym okresie roku ubiegłego. W całym kraju straż zanotowała już ponad 3,5 tysiąca takich interwencji. To więcej niż w całym roku 2017.
Od miesiąca opolskie nadleśnictwa notują drugi stopień zagrożenia pożarowego - w trzystopniowej skali. W kwietniu było już jednak kilka dni, że stan alarmowy był maksymalny.
- Ostatnie opady były w połowie miesiąca - mówi Marek Bocianowski, nadleśniczy Nadleśnictwa Prószków. - I od tego czasu nie mamy najmniejszych opadów. Rosa praktycznie nie siada, więc dopływ nowej wilgoci jest minimalny. Natomiast zapotrzebowanie lasu o tej porze roku jest ogromne. Wszystko zaczyna rosnąć, wszystko zaczyna się zielenić. Drzewa, te liściaste, nawet jeśli nie wypuściły liści, to i tak pobierają wodę.
Powody pożarów lasów są niezmienne od lat. To przede wszystkim nieodpowiedzialne zachowanie ludzi oraz celowe podpalenia.
- Do pożaru wystarczy naprawdę niewiele - ostrzega Bocianowski. - Nie powinniśmy sobie folgować, że na przykład stoimy na drodze leśnej czy na utwardzonej, czy jak rzucamy niedopałek z jadącego samochodu. Podmuch wiatru może ten niedopałek wrzucić do lasu, nawet jeżeli jedziemy drogą publiczną, która od lasu jest oddzielona głębokim rowem i wydaje się, że to jest przestrzeń nie do przebycia.
Statystyki są nieubłagane. W tym roku opolscy strażacy do pożarów lasów wyjeżdżali już 50 razy. To o 11 interwencji więcej niż w analogicznym okresie roku ubiegłego. W całym kraju straż zanotowała już ponad 3,5 tysiąca takich interwencji. To więcej niż w całym roku 2017.