Strażak z Kluczborka uratował życie mężczyźnie. Oddał szpik bliźniakowi genetycznemu zza oceanu
Kluczborski strażak Przemysław Penc uratował życie Amerykaninowi jako dawca szpiku. Starszy sekcyjny z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej zarejestrował się jako potencjalny dawca około trzech lat temu podczas jednego z festynów.
- Byłem zaskoczony, ale bez wahania wyraziłem zgodę na dalszy ciąg - mówi.
- Samo oddanie miało miejsce co prawda w maju, ale wcześniej nie poruszaliśmy tego tematu, ponieważ zależało mi na pewności, że to coś dało - że pomogliśmy. Po okresie półrocznym otrzymałem informację - osoba, która otrzymała szpik, żyje i funkcjonuje, a zgłasza się tylko na badania kontrolne do szpitala.
Konieczne było szybkie oddanie szpiku, bo stan pacjenta za oceanem diametralnie pogorszył się.
- Byłem zaproszony do szpitala, w którym miałem oddawać szpik, na gruntowne badania, więc miałem też informację o moim stanie zdrowia, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Samo oddanie trwało około pięciu godzin. Było wkłucie w obu rękach, a krew przepływała przez maszynę separującą komórki macierzyste od krwi. Później krew wracała do organizmu przez drugą rękę.
Zgodnie z procedurami, dziś wiadomo jedynie, że biorcą szpiku jest około 50-letni mężczyzna ze Stanów Zjednoczonych. Po dwóch latach Przemysław Penc będzie mógł poznać swojego bliźniaka genetycznego. Zapewnia, że bardzo chętnie skorzysta z tej możliwości.