BILANS 2016 Bombus kulturalny
Co jakiś czas europejskie media robią zestawienia idiotycznych projektów dofinansowanych przez Unię Europejską. Kilka lat temu na szczycie rankingu był projekt polegający na wymyśleniu internetowego pamiętnika... osiołka o imieniu Asino, który podróżuje sobie po Holandii i dzieli się swoimi spostrzeżeniami z czytelnikami. Celem przedsięwzięcia, którego koszt w przeliczeniu na złotówki sięgnął podobno 30 milionów złotych, było promowanie wśród młodych ludzi tolerancji i wrażliwości na odmienność.
Projekt ten został podobno rozliczony przez Komisję Europejską, co jest bardzo krzepiącą informacją dla samorządu województwa opolskiego, który zasłynął w roku 2016 realizacją projektu ochrony siedlisk trzmiela (po łacinie trzmiel to bombus) realizowanego za unijne pieniądze w ramach programu ochrony bioróżnorodności, mocno promowanego przez proekologiczne unijne elity. Sam cel jak najbardziej zrozumiały, bo, zdaniem przyrodników, trzmiel jest gatunkiem zagrożonym i ochrony wymaga. Wątpliwości wzbudziła za to wybrana metoda - unijna gotówka powędrowała bowiem do wojewódzkich instytucji kulturalnych, które ostatnio mocno zaciskały pasa i oczekiwały dodatkowych pieniędzy jak kania dżdżu. W efekcie ochroną bombusa miały się zająć Filharmonia Opolska, Teatr im. Jana Kochanowskiego czy Muzeum Wsi Opolskiej.
W tych warunkach trudno się dziwić, że plan wzbudził pewne kontrowersje. Co prawda Muzeum Wsi Opolskiej, jak sama nazwa wskazuje, leży na wsi i prawdopodobnie ma w pobliżu jakieś siedliska owadów, w tym trzmieli, z kolei filharmonicy zawsze mogą zagrać sławny "Lot trzmiela", ale wymyślenie czegoś sensownego dla teatru dramatycznego wydawało się już być mało prawdopodobne. A jednak się udało: dzieciaki mogły obejrzeć budujący spektakl o tym, że należy być miłym dla różnych włochatych zwierzątek, co od biedy można uznać za działania obliczone na poprawę bezpieczeństwa bombusa opolskiego.
Na plus samorządowi województwa można policzyć to, że cały czas robił dobrą minę do złej gry i promował swój program z podziwu godną konsekwencją w mediach i gdzie tylko się dało. Choć zdarzało nam się spotykać polityków PO, którzy - nieoficjalnie, bo przecież kto by chciał podpaść nowemu liderowi partii w regionie - kręcili z niedowierzaniem głowami, że coś takiego poszło do realizacji.
W tych warunkach trudno się dziwić, że plan wzbudził pewne kontrowersje. Co prawda Muzeum Wsi Opolskiej, jak sama nazwa wskazuje, leży na wsi i prawdopodobnie ma w pobliżu jakieś siedliska owadów, w tym trzmieli, z kolei filharmonicy zawsze mogą zagrać sławny "Lot trzmiela", ale wymyślenie czegoś sensownego dla teatru dramatycznego wydawało się już być mało prawdopodobne. A jednak się udało: dzieciaki mogły obejrzeć budujący spektakl o tym, że należy być miłym dla różnych włochatych zwierzątek, co od biedy można uznać za działania obliczone na poprawę bezpieczeństwa bombusa opolskiego.
Na plus samorządowi województwa można policzyć to, że cały czas robił dobrą minę do złej gry i promował swój program z podziwu godną konsekwencją w mediach i gdzie tylko się dało. Choć zdarzało nam się spotykać polityków PO, którzy - nieoficjalnie, bo przecież kto by chciał podpaść nowemu liderowi partii w regionie - kręcili z niedowierzaniem głowami, że coś takiego poszło do realizacji.