Co to znaczy ratowanie życia? Ordynator nyskiej „naczyniówki” odpowiada na zarzuty opolskiego NFZ
11 mln zł - tyle nadwykonań za ubiegły rok wypracował oddział chirurgii naczyniowej nyskich PAKS, który ma zostać zamknięty 30 października. Edward Gondecki - szef rady NFZ w Opolu mówił naszej antenie, że nie wyklucza podania sprawy do sądu, gdyż jego zdaniem nie wszystkie zabiegi tam wykonane były ratującymi życie. Ordynator oddziału chirurgii naczyniowej w Nysie dr Jacek Polewiak przedstawia kontrargumenty.
Zdaniem ordynatora nyskiej „naczyniówki” istotą problemu jest różne podejście do definicji ratowania życia.
- NFZ przyjmuje kryterium, że pacjent w takim przypadku umiera w ciągu 3 dni, jeśli nie otrzyma pomocy. To są wg nich jedyne zabiegi ratujące życie. Natomiast co z pacjentem, który nie otrzyma w odpowiednim czasie pomocy np. przy zwężeniu tętnicy szyjnej i dostanie kolejnego udaru, a nikt nie wie kiedy - za miesiąc, czy następnego dnia? Albo z osobą z krytycznym niedokrwieniem kończyny górnej i groźbą amputacji? Połowa pacjentów po amputacjach umiera w ciągu 5 lat. Mamy ich nie ratować, bo nie są to w ocenie NFZ stany ratowania życia? – pyta Polewiak.
Ordynator odnosi się także do kolejnego zarzutu szefa rady opolskiego NFZ, który mówił w Loży Radiowej, że hospitalizacja po zabiegach w opolskiej „naczyniówce” wynosi średnio 6 dni, podczas, gdy w nyskiej zaledwie 2,5 dnia. Stąd wniosek, że w tak krótkim czasie trudno wyleczyć pacjenta, który trafił na oddział faktycznie w stanie ratowania życia.
- My leczymy nowocześnie, mamy też jedyną w województwie salę hybrydową, na świecie już nikt nie trzyma pacjentów 6 dni w szpitalu po takich zabiegach – odpiera Polewiak.
Lekarz nie zgadza się też z zarzutem opolskiego NFZ, iż nyski oddział wykonuje jedynie najłatwiejsze zabiegi. - Statystyka mówi co innego. Tylko w tym roku 40% wykonanych przez nas operacji, to operacje tzw. otwarte, klasyczne. Nikt już dzisiaj chyba nikomu nie wmówi, że można sobie wybrać 1300 „łatwych” chorych – dodaje ordynator oddziału chirurgii naczyniowej PAKS w Nysie.
Jak informowaliśmy, wczoraj (18.08) w nyskim muzeum przez kilka godzin trwała debata dotycząca przyszłości nyskiej „naczyniówki” i oceny stanu bezpieczeństwa pacjentów w przypadku zamknięcia oddziału. Zakończyła się ukonstytuowaniem lobby z udziałem parlamentarzystów i samorządowców, którzy zainterweniują w stolicy.
Nie było natomiast możliwości wyjaśnienia wielu spraw na miejscu, ponieważ na debatę nie przyjechał żaden przedstawiciel NFZ w Opolu.
- NFZ przyjmuje kryterium, że pacjent w takim przypadku umiera w ciągu 3 dni, jeśli nie otrzyma pomocy. To są wg nich jedyne zabiegi ratujące życie. Natomiast co z pacjentem, który nie otrzyma w odpowiednim czasie pomocy np. przy zwężeniu tętnicy szyjnej i dostanie kolejnego udaru, a nikt nie wie kiedy - za miesiąc, czy następnego dnia? Albo z osobą z krytycznym niedokrwieniem kończyny górnej i groźbą amputacji? Połowa pacjentów po amputacjach umiera w ciągu 5 lat. Mamy ich nie ratować, bo nie są to w ocenie NFZ stany ratowania życia? – pyta Polewiak.
Ordynator odnosi się także do kolejnego zarzutu szefa rady opolskiego NFZ, który mówił w Loży Radiowej, że hospitalizacja po zabiegach w opolskiej „naczyniówce” wynosi średnio 6 dni, podczas, gdy w nyskiej zaledwie 2,5 dnia. Stąd wniosek, że w tak krótkim czasie trudno wyleczyć pacjenta, który trafił na oddział faktycznie w stanie ratowania życia.
- My leczymy nowocześnie, mamy też jedyną w województwie salę hybrydową, na świecie już nikt nie trzyma pacjentów 6 dni w szpitalu po takich zabiegach – odpiera Polewiak.
Lekarz nie zgadza się też z zarzutem opolskiego NFZ, iż nyski oddział wykonuje jedynie najłatwiejsze zabiegi. - Statystyka mówi co innego. Tylko w tym roku 40% wykonanych przez nas operacji, to operacje tzw. otwarte, klasyczne. Nikt już dzisiaj chyba nikomu nie wmówi, że można sobie wybrać 1300 „łatwych” chorych – dodaje ordynator oddziału chirurgii naczyniowej PAKS w Nysie.
Jak informowaliśmy, wczoraj (18.08) w nyskim muzeum przez kilka godzin trwała debata dotycząca przyszłości nyskiej „naczyniówki” i oceny stanu bezpieczeństwa pacjentów w przypadku zamknięcia oddziału. Zakończyła się ukonstytuowaniem lobby z udziałem parlamentarzystów i samorządowców, którzy zainterweniują w stolicy.
Nie było natomiast możliwości wyjaśnienia wielu spraw na miejscu, ponieważ na debatę nie przyjechał żaden przedstawiciel NFZ w Opolu.