Szosa przyciąga dziką zwierzynę. Leśnicy mówią, że nigdy nie było jej tak wiele
Dzikie zwierzęta na drogach to zimowa zmora kierowców. W tym roku jest lepiej, bo drogowcy nie sypią soli na oblodzone szosy, a to sól najsilniej przyciąga zwierzęta.
- Droga to cały mikroekosystem. Asfalt się nagrzewa, wabi owady, a one giną uderzane przez samochody. Wozimy różnego rodzaju produkty, wyrzucamy je przez okno, przychodzą gryzonie, a większe zwierzęta polują na gryzonie. Ten łańcuch kończy się na dziku - wyjaśnia nasz rozmówca.
Bocianowski dodaje, że jeszcze nigdy populacja zwierząt w polskich lasach nie była tak liczna.
- Tak przekształciliśmy środowisko pod nasze potrzeby, że okazało się to zgodne również z potrzebami niektórych gatunków zwierząt. Przede wszystkim wyeliminowaliśmy duże drapieżniki, które były problemem dla tych zwierząt. Warunki pogodowe nigdy nie stanowiły dla nich przeszkody, natomiast stworzyliśmy przebogatą bazę żerową na naszych polach uprawnych - zaznacza nadleśniczy.
Zdaniem leśników, lepiej pogodzić się z wypadkami z udziałem zwierząt, niż odgradzać lasy od dróg.
- Powstają wtedy zamknięte populacje zwierząt, a to jest niekorzystne z genetycznego punktu widzenia - tłumaczy Bocianowski.
- Dla populacji zdecydowanie lepiej, by kilka procent zginęło pod kołami rozpędzonych pojazdów, niż cała populacja miała popadać w dryf. Zwierzyna ma swoje szlaki migracyjne, idzie na pole wieczorem a wraca nad ranem. W okresie godowym szuka natomiast partnera. Zdarza się, że te szlaki przecinają także ruchliwe drogi - kwituje temat Bocianowski.
Oprac: Kinga Suchecka / MŚ