Nasi rodacy boją się wojny
- Nastroje ludzi się pogarszają - mówi Wiktoria Antonowicz, nauczycielka języka polskiego w Nadwórnej, mieście partnerskim Prudnika.
- Wołają do wojska, przynoszą powiadomienia. Tutaj u jednej z nauczycielek zabrali dwóch synów, a u moje znajomej jedynego syna. I tak w każdym domu ludzie drżą i się martwią. W ogóle jest taka atmosfera. W sklepach wszystko jest. Wypłata? Nie wiem, czy będzie – obawia się mająca polskie korzenie Antonowicz.
Ukraiński parlament uznał Federację Rosyjską za agresora. Natomiast wielu młodych Ukraińców zwraca się o pomoc do działających w ich kraju polskich organizacji mniejszościowych. - Wszyscy są już zmęczeni tym, co się dzieje - mówi Wanda Ridosz, prezes Towarzystwa Kultury Polskiej w Stanisławowie. – Jak mamy reagować, jeżeli każdego dnia przychodzi do nas masa młodych Ukraińców, którzy swoją przyszłość - i to za każdą cenę - widzą tylko w Polsce. Ja pytam matkę, Ukrainkę, czy ofiaruje życie swojego syna za Donbas? Ona mówi, że nie. Do wsi w województwie tarnopolskim przyszło wezwanie do wojska. Rano nie było tam żadnego chłopa, bo wszyscy uciekli.
Na wschodzie Ukrainy prorosyjscy separatyście szturmują Mariupol. Jak donoszą agencje, mieszka tam około 700 Polaków. Część z nich chce przyjechać do Polski. Zdaniem Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Mariupol nie znajduje się w strefie działań wojennych. Według różnych szacunków, na Ukrainie żyje nawet milion osób mających polskie pochodzenie.
Jan Poniatyszyn