Dlaczego Marek Piekarczyk nie został magazynierem? "Zwierzenia kontestatora"
Marek Piekarczy - wokalista znany z zespołu TSA i osobowość telewizyjna gościł w Opolu. Artysta promował książkę „Zwierzenia kontestatora” – jest to wywiad-rzeka, który przeprowadził z nim dziennikarz muzyczny Leszek Gnoiński. Piekarczyk podkreśla, że zgodził się na powstanie książki, ponieważ zamierzeniem autora było pokazanie, jak porażki zamienia się w sukces, jak można podnieść się z najgorszego upadku.
Jakich porażek doświadczył w życiu Marek Piekarczyk?
- Gdyby moja pierwsza dziewczyna nie zdradziła mnie ze wszystkimi moimi kolegami, to byłbym dzisiaj magazynierem w Hucie Lenina, a tak jestem artystą - mówi Piekarczyk. - Dzięki niej zamknąłem się w pokoju i zacząłem namiętnie czytać książki. Kupiłem gitarę i pisałem piosenki oraz malowałem. Stałem się artystą. Musiałem jakoś przetrawić tę straszliwą klęskę pierwszej miłości. Dzięki temu jestem tym, kim jestem, a tak to bym siedział gdzieś tam, gdzie mój kolega, który ożenił się z jej koleżanką i od 45 lat chodzi tą samą trasą do huty - dodaje.
Marek Piekraczyk jest obecnie jurorem programu „The Voice of Poland”. Jak podkreśla nawet tam stara się być odrobinę niepokorny.
- Zacząłem po cichutku walczyć z tym, co najbardziej wkurzało mnie w telewizji - mówi Piekarczyk. - Dużo jest takich rzeczy, na przykład cały czas mówiłem, że ma być polska piosenka. Ma być prawda i naturalność. Zakładałem też specjalnie obrączkę, nawet pożyczałem od kamerzysty, jeśli jej zapomniałem. Nie po to, aby pokazać wszystkim kobietom, że mają na mnie nie patrzeć, bo ma żonkę (śmiech). Robiłem to wbrew opinii, że jest to taki niemodny symbol - dodaje.
Spotkanie z Markiem Piekarczykiem zorganizowało Muzeum Polskiej Piosenki we współpracy z Miejską Biblioteką Publiczną.
Dłuższa rozmowa z Markiem Piekarczykiem w czwartkowych (26.11) "Rewirach kultury".
- Gdyby moja pierwsza dziewczyna nie zdradziła mnie ze wszystkimi moimi kolegami, to byłbym dzisiaj magazynierem w Hucie Lenina, a tak jestem artystą - mówi Piekarczyk. - Dzięki niej zamknąłem się w pokoju i zacząłem namiętnie czytać książki. Kupiłem gitarę i pisałem piosenki oraz malowałem. Stałem się artystą. Musiałem jakoś przetrawić tę straszliwą klęskę pierwszej miłości. Dzięki temu jestem tym, kim jestem, a tak to bym siedział gdzieś tam, gdzie mój kolega, który ożenił się z jej koleżanką i od 45 lat chodzi tą samą trasą do huty - dodaje.
Marek Piekraczyk jest obecnie jurorem programu „The Voice of Poland”. Jak podkreśla nawet tam stara się być odrobinę niepokorny.
- Zacząłem po cichutku walczyć z tym, co najbardziej wkurzało mnie w telewizji - mówi Piekarczyk. - Dużo jest takich rzeczy, na przykład cały czas mówiłem, że ma być polska piosenka. Ma być prawda i naturalność. Zakładałem też specjalnie obrączkę, nawet pożyczałem od kamerzysty, jeśli jej zapomniałem. Nie po to, aby pokazać wszystkim kobietom, że mają na mnie nie patrzeć, bo ma żonkę (śmiech). Robiłem to wbrew opinii, że jest to taki niemodny symbol - dodaje.
Spotkanie z Markiem Piekarczykiem zorganizowało Muzeum Polskiej Piosenki we współpracy z Miejską Biblioteką Publiczną.
Dłuższa rozmowa z Markiem Piekarczykiem w czwartkowych (26.11) "Rewirach kultury".