Co można jeszcze uporządkować
Ta upiorna, obsesyjna chęć porządkowania wszystkiego dookoła i wtłaczania w określone ramy biurokracji przypomniała mi się, gdy wędrowałem ostatnio po Bieszczadach. Jest otóż dziedzina w naszym kraju tak mocno zaniedbana, że aż się prosi o jakiegoś swojego Kazimierza Odnowiciela, który złapie za pysk i zaprowadzi porządek. To mianowicie szlaki turystyczne. Tam panuje totalny chaos, panowie porządkowi z Wiejskiej. Oznakowania malowane są na drzewach albo na kamieniach, a przecież wiadomo jak zwodnicze i nietrwałe to podłoże. Drzewo ułamie się albo obrośnie listowiem, kamień zajdzie mchem lub zapadnie się w błocie i szukaj wiatru w polu. A raczej – szlaku na szlaku.
Jakież to nieodpowiedzialne ze strony państwa, w którego gestii leżą przecież wszystkie te parki krajobrazowe, narodowe, rezerwaty. Jakże bardzo nas, turystów pieszych i ukijkowionych, wyprowadza to państwo na manowce. A przecież wystarczyłoby zlecić jakiejś zaprzyjaźnionej firmie wyprodukowanie stosownie oznakowanych palików z tworzywa sztucznego. Takich jakie stoją przy drogach. Z porządnie namalowanym paskiem, z odblaskowym kapslem widocznym z daleka. Od razu by wtedy zapanował ład i porządek.
Pomyślcie panowie posłowie, urzędnicy, regulatorzy jakież tu się otwiera dla was pole do popisu. Ileż bu tu można ugrać pijarowo z naiwnymi dziennikarzami. Ileż by można ugrać towarzysko i zawodowo, gdyby się zleciło takie zamówienie przysłowiowej córce zaprzyjaźnionego przysłowiowego Sobiesiaka. Ja wiem, że bez przetargu się nie da, więc słowo „zleciło” jest tu niestosowne. Trzeba więc ogłosić przetarg, ale tak, aby wygrał go ten, co powinien.
Na wszelki wypadek powiem na koniec, że ja żartowałem, to była tylko taka prowokacja, podpucha, absurd mający podkreślić inne absurdy. Jeśli ktoś weźmie sobie do serca tę podpowiedź, będę pierwszym, który wyruszy na bieszczadzki szlak z siekierą. A może i pojadę z nią na Wiejską.