Piękna nasza Polska cała! Czyżby?
Mógłby nią być samochód osobowy, byle ustawić go w gigantycznym korku złożonym z TIR-ów, gdzieś na Mazowszu, powiedzmy, że pomiędzy Płońskiem a Żyrardowem. Nie ma chyba brzydszego miejsca w Polsce (o ile nie na świecie całym), od tego skrawka kartoflanej równiny pokrytej chaosem pomalowanych na seledynowo gołębników, w których mieszkają ludzie. Oto esencja architektoniczna samego serca mej ojczyzny.
Katem torturowanego powinien być premier Tusk, który by seplenił do ucha skazańca o reformach, jakie by już dawno wprowadził, gdyby mu w tym nie przeszkadzał Jarosław Kaczyński. Zaś pomocnikiem kata - minister Sławomir Nowak, ten gibki elegant, który czekając na swą szansę w tańcu z gwiazdami, na razie bawi się w obermajstra od dróg i autostrad. Natomiast pomocnikiem pomocnika kata mógłby zostać nasz swojski Tadeusz Jarmuziewicz, wiceminister od infrastruktury, któremu nie sposób odmówić sukcesów w rozwoju tejże, jeżeli za infrastrukturę uznać jego wspaniałą willę niedaleko Opola.
I niech sobie tak stoją godzinami w tym korku, niech tam marzną, bo szkoda przecież spalać paliwa w cenie sześć złotych za litr. I niech im deszcz zalewa szybę, i niech ich ciemności chłoszczą po oczach, i niech się wytrzęsą jak w pralce na tym asfalcie polskim, swojskim - zrytym jak beret, bynajmniej nie moherowy. A znaki drogowe niech ich wyprowadzają w kibini mater, skoro sami sobie je ustawili. Lecz zanim to nastąpi, niech nasycą zmysły mazowieckim chadziajstwem: owe pejzaże złożone ze śmieci, reklam, i nietynkowanych kostek sztukowanych styropianem. Piękna nasza Polska cała – zaiste!
Zapewne już się domyślacie, skąd ma dzisiejsza złość. Tak, z dalekiej właśnie wróciłem podróży. Opole – Gdańsk. Gdańsk – Olsztyn. Olsztyn – Opole. Weekend za kółkiem - masakra. A najgorzej na gierkówce. Rozbabrana tak, że nie sposób uwierzyć, że ktoś to zdąży uklepać do Euro. Bo po Mistrzostwach to już może być koniec świata. Tusk pójdzie kopać piłkę z kolesiami. Nowak do tańca z gwiazdami. A Jarmuziewicz na grzyby.
A ja pozostanę z pytaniem, na które od lat szukam odpowiedzi: dlaczego nasze państwo, skoro nie umie budować nowych dróg, nie chce oznakować należycie tych, które już ma? Pod Toruniem, mimo wysiłków, nie trafiłem na nowy odcinek autostrady do Gdańska. Bo jak się okazało, powinienem był się kierować... na Łódź.
Posłuchaj felietonu: