Tu się nie wierzy w spiskowe teorie dziejów
Że więcej się z nich można dowiedzieć o otaczającym nas świecie niż z krzykliwych stron pierwszych? Znów się potwierdza.
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zakończyła szkolenie urzędników Komisji Nadzoru Bankowego z działań kontrwywiadowczych. Uczulano ich na próby przejęcia przez rosyjskie służby polskiego sektora bankowego. Podobno te próby są i zaawansowane, i jeśli można tak rzec - namiętne.
Informacja ta, schowana na marginesie jednego z portali, umknęła uwadze naszych głównych mediów, bo przesłoniły ją dymy z zadymy – tej z 11 listopada.
A może to i lepiej, że umknęła? Bo znów by się zaczęły podśmie...wujki. Dlaczego? Już tłumaczę.
Czy jesteście zwolennikami spiskowej teorii dziejów? Czy uważacie, że w polityce istnieją ukryte mechanizmy wprawiane w ruch przez mroczne postacie: szpiegów, agentów wpływu, śpiochów, kretów, rezydentów...
Nawet jeżeli w to wierzycie, to nigdy, ale to przenigdy nie przyznacie się do tego na głos. Przynajmniej nie w Polsce.
U nas bowiem w ostatnich dwudziestu latach spiskowe teorie zostały ośmieszone do tego stopnia, że kto w swych wywodach choćby ociera się o nie, natychmiast zostaje poddany drastycznemu procesowi medialnej reedukacji, obdarowany workiem szyderstw i mianem oszołoma.
Tak jakby szpiedzy i interesy wpływów były domeną wyłącznie literatury i filmu. Tak, jakby to, co o światowych spiskach pisze na przykład mistrz gatunku, John Le Carre, było owocem tylko jego inteligencji i fantazji, a nie gorzką wiedzą zdobytą w ciągu długich lat niebezpiecznej służby w brytyjskim MI6.
Tymczasem wystarczy prześwietlić co drugi konkurs o pracę w byle urzędzie gminy, nie mówiąc już o urzędach marszałkowskich czy spółkach skarbu państwa, żeby zobaczyć, że ukryte mechanizmy czują się w Polsce jak pączek w maśle albo tasiemiec w jelicie.
A skoro takie zasmarkane posadki są obiektem tajnych rozgrywek, to co dopiero powiedzieć o wielkich narodowych przedsiębiorstwach, o bankach, o bogactwach naturalnych? Czy naprawdę uważacie, że nie trzeba ich strzec przed łakomym okiem Iwana, Gerarda czy pana Ping – Ponga z Pekinu?