Za kozę całus w rękę
Tak? No to posłuchajcie raz jeszcze... Przychodzi Mosiek do rabina i mówi, że ma ciasnotę w domu: stado dzieci, schorowani rodzice, gderająca żona. Więc rabin mu rzecze: Ty sobie Mosiek dobierz jeszcze kozę do kompletu i ją wprowadź do mieszkania.
Po miesiącu rabin pyta Mośka: I jak?
Lepiej nie mówić, odpowiada Mosiek, to jest piekło!
No to ty teraz tę kozę wyprowadź z domu i przyjdź do mnie za tydzień, powiedzieć, jak się czujesz.
Za tydzień spotykają się i Mosiek pada na kolana: Rebe, ty jesteś cudotwórca!!!
Ten kawał z brodą przypomniał mi się, gdy kilka dni temu ogłoszono z fanfarami, że na opolskim odcinku autostrady będziemy jednak płacić dziesięć groszy za kilometr, a nie jak planowano - dwadzieścia. Lokalne media ucieszyły się, a na forach internetowych tę łaskę przypisywano nawet Opolaninowi Tadeuszowi Jarmuziewiczowi, który jak wiemy, jest wiceministrem od dróg - asfaltowych i żelaznych, choć one twardością i tak mogłyby konkurować z plasteliną.
To naprawdę taka duża łaska te 10 groszy za kilometr? Przecież jadąc choćby na wycieczkę do Wrocławia, będziemy musieli zapłacić dodatkowo blisko 20 złotych. Czyli jakieś 5 euro. Za 8 euro w Austrii można jeździć przez tydzień ile się chce i po wszystkich autostradach tego pięknego kraju. Ponadto wcale nie mamy pewności, że poza województwem opolskim autostrada nie będzie kosztować jednak tych 20 groszy za kilometr. Że za to u nas będzie taniej? I cóż z tego, skoro z autostrady korzystamy na ogół tylko wtedy, gdy się chcemy wydostać poza województwo. Przecież gdy chcę pojechać z Opola do Brzegu, Kędzierzyna albo Strzelec, wybiorę dużo łatwiejszy dojazd drogą krajową.
I tak oto rząd wyprowadził nam kozę z mieszkania i jeszcze każe się za to całować po rękach. A ja mu tę rękę cap, zębiskami. A co, niech ma!