Kolorowe wstążki dla głupiej Kaśki
To tam można znaleźć owo słynne Stendhalowskie lustro, które przechadza się po drogach i w którym przegląda się rzeczywistość.
Nie pamiętacie, kto to Stendhal? To taki francuski pisarz z XIX wieku, wtedy ludzie też mieli coś istotnego do powiedzenia.
Oto perełką, jaką wyłowiłem z odmętu ekonomicznych tabel, wskaźników i indeksów na wspomnianych stronach „Pulsu biznesu”. Warto ją wyeksponować przed wyborami, żebyśmy podeszli do ich z właściwym dystansem, a nie jak wiejska głupia Kaśka, której ktoś naobiecywał kolorowych wstążek.
Onże "Puls Biznesu" postanowił sprawdzić, co zostało z obietnicy premiera Tuska, który cztery lata temu w swoim expose zapowiadał odpolitycznienie
państwowych spółek. Wiecie, co zostało? Na razie aż czterdziestu działaczy Platformy Obywatelskiej w organach kierowniczych i nadzorczych Polskiej Grupy Energetycznej. Gazeta dowodzi, że spektrum stanowisk obsadzonych ludźmi z partii premiera sięga od wiceszefa rady nadzorczej po kierowników w spółkach córkach i wnuczkach. A to jedynie wierzchołek góry lodowej, bo wielkie dzielenie posad według partyjnego klucza dotyczy w energetycznym gigancie także niższych stanowisk. „Puls biznesu” zauważa również, że gospodarcze kariery robią działacze PO z Tomaszowa Lubelskiego, z którego okolic pochodzi Aleksander Grad, minister skarbu, i w którym szefem struktur powiatowych PO jest bratanek ministra. Jeżeli ktoś sadzi, że to przypadek, to ja gratuluję.
Prezes PGE w odpowiedzi wysłanej mailem „Pulsowi biznesu” broni się : podkreśla, że zgodnie z przepisami żaden pracodawca w Polsce nie ma prawa pytać o przynależność partyjną osób starających się o pracę. Paradne.
Bo po co się ma prezes o to pytać, skoro on doskonale wie, do jakiej partii należą jego koledzy.
Posłuchaj felietonu: