Jak zjeść ciasto i nadal je mieć
Zdaniem informatora gazety, usunięcia się w cień oczekuje od ministra premier Tusk. Grabarczyk jest bowiem ministrem źle postrzeganym przez wyborców i chodzi o to, by nie brylował on w mediach, bo może to obciążać notowania PO w kampanii.
Słuszna to decyzja, bo to tak, jakby kucharz wyłaził z zaplecza i kłaniał się w oczekiwaniu na komplement przed gośćmi, których przed chwilą nakarmił podeszwą i zupą z gwoździa, a w niej na dodatek pływał włos.
Grabarczyk włosy ma bujne, wystarczy ich - po jednym na każdego Polaka.
Na dodatek minister sam nie musi się kłopotać korkami i ciasnotą na polskich drogach, bo wszędzie i tak go wiozą na kogucie, tym hałaśliwym dildo władzy, tak uwielbianym w krajach o mentalności postsowieckiej.
Taki sposób podróżowania przypomina nieco słynne powiedzenie Jerzego Urbana, że rząd się sam wyżywi albo królowej Marii Antoniny, która oświadczyła swego czasu, że jak lud nie ma chleba, to niech zajada ciastka.
Co do ciastek, to Platforma Obywatelska - między innymi także za sprawą Grabarczyka - twórczo rozwinęła słynny dylemat, jak zjeść ciasto i nadal je mieć. Ba, Platforma wywindowała ten dylemat na wyższy stopień abstrakcji, gdyż zajada się ciastkiem, którego nawet nie posiada.
Bo jak inaczej nazwać tę medialno-markietingową konsumpcję sukcesu z otwierania autostrad, których wciąż nie ma i nie ma?
Że Polska w budowie? Może i tak, tyle że jest to budowa, jaką znamy z filmów Barei. Brygadzista zabriadziażył i ma tygodniówkę, murarze odbębniają fuchę w willi pana dyrektora, w betoniarce zaś kręci się na pokaz sam piasek, bo cementu nie dowieźli. A dlaczego nie dowieźli? Bo droga zamknięta!
A dlaczego zamknięta? Bo Polska w budowie!
Posłuchaj felietonu: