22.05.2014 Tomasz Garbowski o tym, że schodzi z boiska, ale nie ze sceny, tym bardziej, że doświadczenia sędziego mogą się przydać i w polityce
Poseł Garbowski mówi, że sędziowanie to niezła szkoła życia bo sędzia, tak jak polityk, musi mieć grubą skórę. Może nawet grubszą, bo ataki opozycji, nawet najbardziej bezwzględne, to kaszka z mleczkiem w porównaniu z furię kibiców przegranej drużyny. Bywa, że przed meczem – zwłaszcza w niższych ligach, gdy wszystko rozgrywa się na łączce na skraju wioski – sędzia musi rozeznać wszystkie możliwe szlaki ewakuacyjne, by zdążyć do autokaru zanim kibice wyrwą z płotu sztachety (to nasza licentia poetica – LR).
- Może w latach 70. kibice krzyczeli sędzia kalosz, teraz w modzie są znacznie mocniejsze i mniej cenzuralne przyśpiewki – mówi nasz gość i dodaje, że w sędziowaniu osiągnął już wszystko, co zamierzał i teraz zamierza skupić się na polityce.
Nie znaczy to, że zamierza rezygnować ze sportu. Sędzia w czasie meczu jest w stanie przemierzyć (bo nie przebiec, tu działa się interwałowo, biegnąc czasem boczkiem, tyłem albo spacerując) od 8 do 13 kilometrów. Niezły punkt wyjścia do pól maratonu, tym bardziej, że jeden z głównych kontrkandydatów Garbowskiego to poseł Po Tadeusz Jarmuziewicz, zapalony biegacz, który niejeden maraton ma na koncie. Nasz gość zapewnia jednak, że wyścig do ratusza będzie się jednak odbywał na innych zasadach i nie o kondycję biegacza tu chodzi.
Szczegółowy pomysł Garbowskiego na Opole mamy poznać tuż po euro wyborach. Spytaliśmy, na kogo odda swój głos. Garbowski odpowiedział dyplomatycznie, że na pewno na kogoś z trójki opolskich kandydatów SLD, ale ostateczną decyzję podejmie już przy urnie.
Posłuchajcie: