Nasz gość mówi, że wszystkie negatywne komentarze na temat tego, co stało się na Nanga Parbat, cały ten internetowy hejt, to zachowania oburzające, bo o sprawie wypowiadają się ludzie, którzy nie mają pojęcia o himalaizmie.
- To ciekawe, ale żaden himalaista nie komentuje tego, że ktoś wybrał sobie kanapowy styl życia - mówi Ruman-Dzido.
Nasz gość podkreśla, że komentowanie niezwykle trudnych wyborów, jakich muszą dokonywać himalaiści - takich jak decyzja o tym, że czasem trzeba kogoś zostawić i ratować swoje życie, bo po prostu inaczej się nie da - jest niestosowne.
- Trzeba po prostu zaufać ich decyzjom - przekonuje.
Dla niej osobiście Elisabeth Revol jest bohaterką, która pomagała partnerowi tak długo, jak mogła a potem przez cztery dni, z odmrożonymi stopami, bez jedzenia i picia, schodziła w dół, zwiększając swoje szanse na przeżycie.
Nasz gość ma na koncie podobne przeżycia: w 2013 roku razem z dwoma partnerami spędziła pięć dni w śnieżnej jamie na wysokości około 6000 metrów, tysiąc metrów przed szczytem Chan Tengri w Kirgistanie. Musieli przerwać wspinaczkę i szukać schronienia, bo nagle doszło do załamania pogody.
- To niesamowite doświadczenie, po czymś takim człowiek ma wrażenie, że poradzi już sobie w życiu z każdym wyzwaniem - mówi Ruman-Dzido.