Przypomnijmy, że nowelizacja ustawy o IPN spotkała się z bardzo krytycznymi reakcjami w Izraelu czy USA, pojawiły się głosy, że te nowe przepisy utrudnią badania historyczne i publiczną debatę na temat II wojny światowej. Zdaniem naszego gościa, nie ma takiego niebezpieczeństwa.
- Takie badania były i są prowadzone, nie uchylamy się od trudnych tematów, wystarczy zajrzeć do fundamentalnej publikacji "Polacy i Żydzi pod okupacją 1939 - 1945" - mówi Kuświk.
Zdaniem szefa opolskiego IPN, także zapis o zbrodniach banderowskich jest potrzebny, bo nie wolno uciec od pamięci o tym, co się zdarzyło na Wołyniu, gdzie ukraińscy nacjonaliści przeprowadzili regularne czystki etniczne. Kuświk mówi, że potrzebna jest tu uczciwa debata. Twierdzi, że skoro Polacy nie uchylają się od odpowiedzialności za Akcję Wisła, mają prawo oczekiwać tego samego od strony ukraińskiej, która - w jego ocenie - ma cały czas problem z uznaniem historycznej prawdy o wydarzeniach na Wołyniu.
Naszego gościa poprosiliśmy także o skomentowanie zarzutów SLD, że nazwanie ulicy w Opolu imieniem braci Kowalczyków to "propagowanie terroryzmu".
- Znaleźli się w dobrym towarzystwie, o terroryzm oskarżano także Józefa Piłsudskiego - ironizował Kuświk. - Prawda jest taka, że swoim czynem opóźnili uhonorowanie Urantówki, kata Szczecina. Zadbali też o to, by nikomu nic się nie stało. W latach 80. byli symbolem oporu przeciw komunizmowi.