Kluczborscy pszczelarze pojechali pod Kłodzko na tak zwany pożytek, żeby ich pszczoły mogły zapylić rosnącą tam na polach grykę. Interes był obopólny: właściciel poletka miał zapylone rośliny, nasi pszczelarze - cenny gryczany miód. Komuś to jednak przeszkadzało i część uli została potraktowana jakimś toksycznym muchozolem.
- Podejrzewamy, że to jeden z miejscowych pszczelarzy, sprawę badają organy ścigania. Pszczółki są traktowane jako zwierzęta domowe, taki czyn to przestępstwo - mówi nasz gość.
Nosewicz jest tym bardziej zbulwersowany tym incydentem, że wszyscy doskonale wiedzą o tym, że od lat populacja pszczół - z powodu licznych chorób, toksycznych oprysków i wreszcie wysiewania GMO - maleje w skali całego świata. A gdy wyginą pszczoły, wyginą też ludzie, bo znacząca część roślin musi zostać zapylona. Jeśli pszczół nie będzie, po prostu zabraknie żywności.
Jedynym pozytywnym trendem jest to, że pszczelarstwo wraca do łask, interesuje się nim coraz większa liczba młodych osób.