Próbowaliśmy wczoraj Zarząd Województwa, marszałka Romana Kolka, który odpowiada za ochronę zdrowia, także dyrekcję szpitala przy ulicy Katowickiej namówić, żeby nie rezygnowali ze świadczenia tych usług. Ale wnioski są smutne, bo marszałek po prostu uznał, że nie ma sensu, że trzeba SOR zamknąć i zamienić w izbę przyjęć, co doprowadzi do tego, że wszyscy pacjenci trafią teraz do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego. Tam się szykuje armageddon - mówił w rozmowie "W cztery oczy" prezydent Opola Arkadiusz Wiśniewski, podkreślając, że za apelem w sprawie utrzymania SOR-u na Katowickiego zagłosowali zgodnie wszyscy opolscy radni, niezależnie od swoich politycznych preferencji.
Jak mówi nasz gość, w przypadku pacjentów kwalifikowanych do zawiezienia na SOR karetka powinna mieć na to raptem kilka minut, tymczasem tu pojawia się czarny scenariusz, w którym dowieziony na czas poszkodowany czeka na pomoc przed szpitalem nawet kilka godzin.
- W tej kryzysowej sytuacji dyrektor USK też ma prawo zamienić SOR w izbę przyjęć i wtedy może się okazać, że jesteśmy w najgorszej sytuacji w Polsce - mówi Wiśniewski. - Niepokojące jest to, że ci, którzy o tym decydują, tak łatwo ten temat odpuszczają. Władze województwa nie czują tego zagrożenia albo czują się tu zupełnie niewinne.
Naszego gościa pytaliśmy także o radykalne podwyżki, o których także dyskutowano na czwartkowej sesji.
- Czy są nieuchronne? To dziś problem wszystkich samorządów w Polsce. Rosną koszty ogólne, rosną także koszty funkcjonowania systemy odbioru śmieci. Jeśli zależy nam na jakości, musi ona kosztować - tłumaczy prezydent. - Kolejny problem to segregacja. Gdyby Polacy dali się do niej przekonać, te koszty byłyby zdecydowanie niższe.
Z prezydentem Opola rozmawialiśmy także o obcokrajowcach, których - jak mówi - Opole, w którym mamy bezrobocie na sanitarnym poziomie 3 procent, najniższym w historii - po prostu potrzebujemy, by uzupełnić luki na rynku pracy.