Argentyna/ Drugi strajk generalny przeciwko polityce prezydenta sparaliżował kraj
24-godzinny strajk ogłoszony przez Generalną Konfederację Pracy (CGT) rozpoczął się o północy ze środy na czwartek. To już drugi strajk generalny zorganizowany przez tę największą centralę związkową w kraju przeciwko polityce radykalnych cięć budżetowych prowadzonej przez rząd Mileia.
W czwartek nie kursuje metro w Buenos Aires, wstrzymano ruch pociągów i większości linii autobusowych. Odwołano 700 krajowych i międzynarodowych lotów, co dotknęło około 100 tys. pasażerów. Nie działają porty ani transport ciężarówkami.
Media opisują puste przystanki autobusowe, bardzo mały ruch samochodów i niewielką liczbę ludzi na stołecznych ulicach. Rząd szacuje, że 24-godzinny strajk oznacza stratę 520 mln dolarów dla gospodarki kraju – podał dziennik „La Nacion”.
W szpitalach i klinikach czynne są tylko oddziały ratunkowe, a zaplanowane operacje zostały przełożone. Zamkniętych jest wiele banków i szkół, niektóre sektory przemysłu zostały sparaliżowane. Pracują natomiast niektóre sklepy, supermarkety i firmy prywatne.
Sekretarz generalny CGT Hector Daer ogłosił, że strajk jest protestem przeciwko zaciskaniu pasa i zmniejszaniu realnych emerytur. „Nie można dokonywać korekty kosztem najbardziej wrażliwych grup. Chcemy rozwiązać kwestię wynagrodzeń. Nie może być tak, że państwo nas ignoruje” – powiedział.
Przedstawiciele rządu krytykowali strajk, określając go jako próbę wymuszenia ustępstw przez kierowników związków. Minister gospodarki Luis Caputo wyraził „solidarność z wszystkimi pracownikami, którzy nie mogą dziś iść do pracy”, i zarzucił związkowcom, że „coraz bardziej oddalają się od rzeczywistości”.
Poprzedni, 12-godzinny strajk generalny miał miejsce w styczniu. W międzyczasie odbywały się w Argentynie strajki poszczególnych grup zawodowych, w tym kierowców autobusów i wykładowców uniwersyteckich.
Milei bronił niedawno swojej polityki „cięcia piłą łańcuchową” wydatków publicznych, podkreślając, że w pierwszym kwartale kraj wypracował nadwyżkę budżetową. Krytycy zwracają jednak uwagę, że osiągnięto to między innymi poprzez masowe zwolnienia pracowników administracji oraz obniżenie realnych emerytur i wynagrodzeń.
Argentyna znajduje się w kryzysie gospodarczym i boryka się z ponad 200-procentową inflacją. Według niektórych szacunków ponad połowa mieszkańców żyje poniżej granicy ubóstwa, a reformy Mileia – w tym obniżenie kursu peso, uwolnienie niektórych cen i cięcia dopłat do transportu - dodatkowo pogorszyły sytuację finansową wielu rodzin.(PAP)
wia/ mms/