Większe zużycie antybiotyków, bo większa produkcja drobiu. Andrzej Sieradzki komentuje raport NIK-u
Nawet 80 procent polskich hodowców drobiu stosuje antybiotyki - tak wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli. Na razie badanie przeprowadzono w województwie lubuskim, ale wkrótce skontrolowane zostaną hodowle w całym kraju. - W raporcie doszło do wielu nieporozumień - powiedział w porannej rozmowie "W cztery oczy" Andrzej Sieradzki, prezes Krajowej Federacji Hodowców Drobiu i Producentów Jaj.
- Raport NIK-u zawiera informację, że Polska jest drugim krajem w Unii Europejskiej, który króluje w używaniu antybiotyków. To nieprawda, w 2014 roku byliśmy szóstym krajem, w 2017 - siódmym. Raport NIK-u nie zawiera w ogóle informacji o tym, że owszem o 23 procent wzrosło zużycie antybiotyków w naszym kraju, ale już nie zawiera informacji, że w międzyczasie o 70 procent wzrosła produkcja drobiu - tłumaczy prezes Krajowej Federacji Hodowców Drobiu i Producentów Jaj.
- Hodowcom nie opłaca się wypuszczać na rynek takiego mięsa - dodaje gość Radia Opole. - Gdyby ktoś poszedł do sklepu, kupił kurczaka, oddał go do badania i w nim znalazłby się antybiotyk, jakikolwiek, nawet w ilości śladowej, sanepid jest w stanie po tym jednym kurczaku dojść do hodowcy. Cały tucz, jaki oddał do sprzedaży, jest utylizowany na jego koszt, płaci do 100 tysięcy złotych kary oraz grozi mu do trzech lat więzienia za naruszenie ustawy o dobrostanie zwierząt.
- Antybiotyki podawane są w razie konieczności, a na fermie może je podać tylko weterynarz - zapewnia Andrzej Sieradzki.
- Hodowcom nie opłaca się wypuszczać na rynek takiego mięsa - dodaje gość Radia Opole. - Gdyby ktoś poszedł do sklepu, kupił kurczaka, oddał go do badania i w nim znalazłby się antybiotyk, jakikolwiek, nawet w ilości śladowej, sanepid jest w stanie po tym jednym kurczaku dojść do hodowcy. Cały tucz, jaki oddał do sprzedaży, jest utylizowany na jego koszt, płaci do 100 tysięcy złotych kary oraz grozi mu do trzech lat więzienia za naruszenie ustawy o dobrostanie zwierząt.
- Antybiotyki podawane są w razie konieczności, a na fermie może je podać tylko weterynarz - zapewnia Andrzej Sieradzki.