Jaką perspektywę daje współpraca z Chinami? Opinie opolskich polityków
Nowy Jedwabny Szlak i szanse współpracy z Chinami były tematem Niedzielnej Loży Radiowej. Opolscy politycy wskazali plusy oraz minusy ściągania azjatyckich inwestorów i wymiany gospodarczej.
- Opolskie zrobiło absolutnie milowy krok w relacjach polsko-chińskich. Chodzi o wymiar polityczny, akademicki, naukowy, ale w szczególności ten inwestycyjny, z czego jesteśmy dumni - przekonuje.
Zdaniem Sławomira Kłosowskiego, europosła Prawa i Sprawiedliwości, trzeba dbać o równomierną wymianę handlową.
- Nie możemy stać się wyłącznie rynkiem zbytu i cieszyć się tylko z tego, bo nie o to chodzi. Musimy uważać, żeby podobne kontakty nie skończyły się zalaniem nas przez tanie parasolki – zwraca uwagę.
Ryszard Galla, poseł Mniejszości Niemieckiej, pozytywnie ocenia opolskie inicjatywy dotyczące współpracy z Chinami.
- Nie ukrywam natomiast, że podchodziłbym do wszystkiego bardzo ostrożnie. My cieszymy się, bo Chiny otwierają się, a tak naprawdę ich polityka gospodarcza, dotycząca reszty świata, jest bardzo agresywna - przekonuje.
Według Stanisława Rakoczego z Polskiego Stronnictwa Ludowego, Stany Zjednoczone i Chiny jeszcze długo będą rozdawać karty w światowej gospodarce.
- Gospodarka chińska to nieprawdopodobna potęga. Jeżeli spojrzymy na koszty pracy, nie tylko Polska, ale cały świat jeszcze długo nie zbliży się do takich stawek. Zawsze jest lepiej, kiedy ma się poukładane relacje z dużym partnerem – zaznacza.
Z kolei Witold Zembaczyński, poseł Nowoczesnej, ocenia, że Polska nie ma szans z Chinami w rywalizacji na poziomie technologicznym.
- Nasza mądrość powinna polegać na tym, i tego zdania jest Nowoczesna, żeby poszukiwać nisz. Są pewnie obszary, gdzie polska gospodarka mogłaby odnaleźć się na rynku chińskim. Dobrym przykładem jest branża spożywcza mówi Zembaczyński.
Radosław Majgier z Ruchu Kukiz'15 podał w wątpliwość, czy chińscy inwestorzy realnie wpłyną na rozwój Opolszczyzny.
- Tutaj jest niż demograficzny i znalezienie pracowników też może być znaczącym problemem. Jeżeli będziemy ciągle zaniżać koszty pracy, może skończyć się na sprowadzaniu pracowników z Ukrainy przez te firmy - ostrzega.