Na polsko-czeskim pograniczu wybuchnie wojna płacowa o fachowców?
Brak wykwalifikowanych pracowników staje się coraz większym problemem na pograniczu polsko-czeskim. Kluczem do polepszenia tej sytuacji są zmiany w szkolnictwie zawodowym. Lokalnym firmom trudno jest też konkurować o pracowników z dużymi ośrodkami przemysłowymi w kraju. Tam oraz w Europie Zachodniej oferowane są atrakcyjniejsze wynagrodzenia. Problematyce tej poświęcone były polsko-czeskie targi edukacji i pracy w Bruntalu. Uczestniczyli w nich także przedstawiciele naszego regionu.
- Deficyt pracowników szczególnie dotkliwy jest w branży metalowej, ale brakuje też krawców - mówi starosta prudnicki Radosław Roszkowski. – Po obu stronach granicy jest stosunkowo wysokie bezrobocie, jednak rynek pracy nie dostarcza pracodawcom oczekiwanej kadry. Model szkolnictwa zawodowego został mocno zniszczony, co szczególnie krytykują Czesi. Zapowiada nam się prawdziwa walka choćby o polskich spawaczy. Licznie pracują za południową granicą, ale coraz bardziej finansowo zachęcani są do powrotu do kraju.
Bezrobocie po czeskiej stronie granicy należy do największych w tym kraju. Podobnie jest w leżących po sąsiedzku opolskich powiatach, które w województwie tworzą, zdaniem częsci polityków, swoisty „półksiężyc biedy”.
Bezrobocie po czeskiej stronie granicy należy do największych w tym kraju. Podobnie jest w leżących po sąsiedzku opolskich powiatach, które w województwie tworzą, zdaniem częsci polityków, swoisty „półksiężyc biedy”.