Przepisy dziwne, ale strefa ekonomiczna w Nysie będzie
- Dane dotyczące ograniczeń w zatrudnieniu osób w strefie są prawdziwe, ale strefa ekonomiczna na ponad 150 hektarach powstanie - mówi burmistrz Nysy Kolbiarz. Łączny koszt uzbrojenia tego terenu wynosi 8 mln euro, a finansowe wsparcie obiecuje marszałek województwa w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego.
Pytamy, dlaczego pracę ma dostać tylko 350 osób.
- Takie są przepisy, rozwiązania systemowe dla podobnych stref, które dają szansę rozwoju jedynie nowo powstałym firmom, a nie pozwalają na rozrastanie się „molochów”. Przyznaję, że to dziwne – mówi Kolbiarz.
Zdaniem Marka Rymarza, wiceburmistrza Nysy, nie należy od razu „topić” 8 mln euro w uzbrojenie ponad 150 ha.
- Będziemy to robić etapami, w miarę pojawiania się inwestorów. Można doprowadzić wszystkie media do granicy strefy, a następnie zbroić kolejne działki pod indywidualne potrzeby inwestorów - mówi Rymarz.
Ponad 150 ha pomiędzy Radzikowicami a Goświnowicami to nie jedyny teren inwestycyjny Nysy. Władze zakończyły negocjacje z FSO i w ciągu trzech miesięcy chcą kupić 20 ha po byłym koncernie samochodowym.
- Czekaliśmy na to długie lata, niektórzy nie doczekali – mówi Andrzej Kicak, były pracownik Nysa Motor, ślusarz z wydziału tłoczni.
Załoga do dzisiaj ma żal, iż nie otrzymała zaległych wypłat, a to kwoty nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych. Jednak – zdaniem Kicaka – dobry inwestor oferujący godne miejsca pracy w części zrekompensowałby te straty.
Tematem zajmowaliśmy się w magazynie reporterów:
Dorota Kłonowska