Bierawy nie da się ochronić przed powodzią. Wały nie pomogą
Na naszej antenie Zbigniew Bahryj, dyrektor instytucji, która buduje wały, powiedział, że tańszym rozwiązaniem niż budowa 15 km zabezpieczeń za 80 mln złotych, byłoby przeniesienie gospodarstw na inne tereny.
- Pradolina Odry w tym miejscu jest zbudowana z piasku i rumoszu - przypomina Dobosz. - Więc próby obwałowania tego terenu są nielogiczne. Bo możemy sobie wał wybudować, a Odra pod spodem i tak popłynie. Tamten teren jest wielotygodniowo zalany, więc tym bardziej budowanie wałów jest pozbawione sensu, bo woda i tak się dostanie - wyjaśnia. - Nawet gdybyśmy wybudowali szczelne ścianki Larsena, to i tak musielibyśmy wodę wypompowywać - dodaje.
Jerzy Dobosz przyznaje, że pomysł, aby nie budować w Bierawie wałów, pojawił się już po powodzi w maju 2010 roku.
- 60 gospodarstw można by przesiedlić, ale to nie jedyne rozwiązanie - dodaje doradca wojewody. - Jeżeli ludzie bardzo chcieliby tam mieszkać, to postawienie budynków na palach byłoby wskazane. Te tereny są nie do obrony w sensie hydrologicznym - mówi.
Jerzy Dobosz przypomniał również, że jeszcze przed wojną na tym terenie obowiązywał nakaz budowania domów z wypalanej cegły klinkierowej, a nie ze zwykłej cegły, która rozpada się przy dłuższym kontakcie z wodą.
Posłuchaj:
Aneta Skomorowska