Farma wiatrowa kością niezgody w gminie Reńska Wieś
Problem dotyczy tego, kto zapłacił za wykonanie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, ale też odległości wiatraków od zabudowań.
Beata Wiśniewska, radna gminy, przekonuje, że sprawę zgłosili mieszkańcy.
- Jest duże niezadowolenie społeczne, natomiast ja postarałam się zgłębić temat merytorycznie - mówi.
- Za miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego zapłacił inwestor, a to jest zadanie przypisane gminie, która powinna sfinansować go z własnych środków. Z tego co wiem, najbardziej zaangażowani mieszkańcy szykują pismo do Najwyższej Izby Kontroli. To jest też pokłosie kontroli przeprowadzonych w ubiegłym roku przez NIK w większości gmin na terenie kraju. Stwierdzono niezgodności przy finansowaniu wykonania planu zagospodarowania przestrzennego - zaznacza.
- Wszystkie procedury przeprowadzono zgodnie z prawem, bo tak wygląda dziś realizacja dużych inwestycji - odpowiada Marian Wojciechowski, wójt Reńskiej Wsi. Zapewnia on, że wiatraki staną przynajmniej 700 metrów od zabudowań, podczas gdy specjalna analiza mówi o minimum 500 metrach.
- Faktyczny inwestor z pieniędzmi nie chce się bawić w przygotowywanie dokumentacji i całą procedurę administracyjną, dlatego kupuje gotowe plany oraz pozwolenia na budowę. Identyczną sytuację mieliśmy z poligonem w Pociękarbiu, gdzie firma zgromadziła wszystkie dokumenty potrzebne do budowy biogazowni, ale nie chce być inwestorem i cały czas szuka kogoś, kto wyłoży swoje pieniądze na realizację - zwraca uwagę.
Kasa gminy, dzięki 24 wiatrakom, według szacunków Wojciechowskiego, wzbogaci się każdego roku o około 3 milionów złotych.
Jego zdaniem, problem wymyślili samorządowcy Prawa i Sprawiedliwości, wpisując się w ogólnopolską kampanię partii z jesiennych wyborów samorządowych. Przypomina, że politycy PiS sprzeciwiali się budowie farm wiatrowych.
Dodajmy, że właśnie Wiśniewska startowała z tego komitetu, choć radna zaznacza, że nie utożsamia się z PiS.
Posłuchaj wypowiedzi:
Witold Wośtak