Czy warto dotować rolnictwo?
Ekolog Paweł Kisiel z Dolnośląskiego Ruchu Ochrony Przyrody uważa, że nie. Jego zdaniem, pieniądze, które obecnie trafiają na dopłaty do hektara, powinny trafiać głównie na modernizację wsi i do wytwarzania mechanizmów, które sprawią, że rolnictwo będzie się opłacało a nie wypłacania pieniędzy tym, którzy posiadają pole.
Obecnie Wielka Brytania Brytania chce obniżenia poziomu albo likwidacji dopłat bezpośrednich, jednak przeciwna pomysłowi jest Francja.
Henryk Zamojski, dyrektor Opolskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Łosiowie, podkreśla, że można podjąć taką dyskusję, ale tylko wtedy, jeśli wszystkie państwa w Unii zrezygnowałyby z dopłat. Jak tłumaczy, w Polsce pomoc unijna pomaga przetrwać na rynku właścicielom mniejszych gospodarstw.
- W kraju na 1 milion 400 tysięcy gospodarstw aż 1 milion 100 tysięcy to mniejsi i średni rolnicy - mówi Zamojski.
- Dla tych ostatnich dopłaty stanowią formę pomocy socjalnej za co mogą utrzymać rodziny - dodaje dyrektor Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w Opolu Tomasz Białaszczyk.
- Likwidacja dopłat doprowadzi do wzrostu cen żywności - argumentują ich obrońcy. Jednak z tym nie zgadza się ekolog Paweł Kisiel. Jako przykład podaje ceny u rolników, gdzie kilogram czereśni kosztuje śmieszne pieniądze, natomiast na sklepowej spółce sięga 8 złotych.
- Ponadto ziemniaki, które kupujemy w hipermarketach, pochodzą często z Hiszpanii a nie z Polski. Za to, jakie mamy ceny żywności, odpowiadają pośrednicy, marża, jaką narzucają, niejednokrotnie wynosi kilkaset procent - dodaje Kisiel.
Dopłaty wpłynęły także na ceny ziemi. Od wejścia Polski do Unii Europejskiej ceny ziemi w naszym kraju wzrosły o 400 procent. Tak wynika z badań przeprowadzonych przez Lion's Bank. Kupno ziemi to obecnie jest jedna z najlepszych form inwestowania pieniędzy. Część osób, która kupuje grunty rolne, robi to właśnie dla pozyskiwania dopłat bezpośrednich. Obecnie do hektara rolnicy otrzymują rocznie około 1200 złotych.
Posłuchaj:
Piotr Wójtowicz