Co dalej ze strefą demograficzną?
Niektórzy opozycyjni radni w opolskim sejmiku uważają, że mówienie głośno o tym, iż region ma rosnące problemy demograficzne tylko odstrasza inwestorów.
- Dajemy w ten sposób jasny sygnał, że u nas może brakować rąk do pracy - mówi radny klubu PIS Jerzy Czerwiński. - Dużo mówimy o programie a efektów żadnych. Powinno być inaczej: ciszej nad tym tematem, mniej gadania a więcej działania. Jak to robić? Tworzyć miejsca pracy i uruchomić tanie budownictwo dla młodych małżeństw, bo to się sprawdza w każdym kraju - mówi Czerwiński.
Wiceminister gospodarki Ilona Anotniszyn-Klik, która była w tym tygodniu w Opolu, nie zgadza się jednak z tą opinią.
- Przedsiębiorca, rozważając decyzję o zainwestowaniu w danym regionie, kieruje się głównej mierze danymi statystycznymi - wyjaśnia. - Natomiast projekt Specjalnej Strefy Demograficznej może tylko pomóc w przekonaniu go do inwestowania. Zawsze możemy tłumaczyć, że dzięki wprowadzanym projektom w ramach Specjalnej Strefy Demograficznej możemy w ciągu kilku lat wykształcić takich pracowników, jakich będzie potrzebował.
Z kolei radny klubu SLD Andrzej Mazur uważa, że aby skutecznie zatrzymać proces wyludniania się regionu, należy doprowadzić do tego by Specjalna Strefa Demograficzna działała na takiej samej zasadzie jak specjalne strefy ekonomiczne.
- Powinno się wprowadzić ulgi w podatkach, które dotykają obywateli, czyli specjalne stawki VAT - mówi radny lewicy.
Problem w tym, że wprowadzenie takich rozwiązań tylko na Opolszczyźnie może zostać uznane za niekonstytucyjne przez Trybunał Konstytucyjny.
Posłuchaj:
Piotr Wójtowicz