"Mała zagłada": Trauma wyssana z mlekiem matki
Książka „Mała zagłada” rozpoczyna się w dramatycznym momencie: przyszła mama autorki, dziewięcioletnia Teresa Ferenc widzi, jak Niemcy mordują całą jej rodzinę. Pisarka skupia się jednak nie na II wojnie światowej, ale na traumie, której doświadcza także drugie pokolenie nie będące bezpośrednim świadkiem wydarzeń.
- To jest przede wszystkim życie w atmosferze lęku dlatego, że rodzice nieświadomie przekazują swój strach, jaki im pozostał w spadku po traumie i towarzyszy im dzień w dzień - mówi Janko. - Rodzice tak sytuują swoje dziecko w świecie, jakby właściwie cały ów świat był magazynem rozmaitych zagrożeń. Decyduje to później o życiowych wyborach tego dziecka. Ono nie ma na starcie takiej płaszczyzny wolności - dodaje.
Anna Janko w wielu wywiadach mówi także o innym problemie związanym z powojenną tożsamością.
- Nasz status ofiar II wojny światowej dziwnie się chwieje - podkreśla autorka. - Doszło do tego, że Niemcy, którzy drugą wojnę sprowokowali, są tak oczywistym sprawcą ludobójstwa, że się o nich zapomina. Z tej oczywistości wynika taka sytuacja, że szuka się sprawców zastępczych, dodatkowych. Bardzo wiele książek ukazało się ostatnio na ten temat i one są jak najbardziej słuszne, bo oczywiście nie sami Niemcy walczyli jako najeźdźcy. My też jako Polacy nie mamy czystego sumienia i bardzo dużo się o tym w tej chwili mówi, co czasami zaburza pewne proporcje. Chodzi mi tylko o to, żebyśmy powrócili do sprawiedliwej pamięci - podkreśla pisarka.
Annę Janko niepokoi także używanie skrótu „polskie obozy koncentracyjne”. - Młode pokolenia słabo wykształcone historycznie zaczynają rozumieć to dosłownie i to powinno być dla nas dzwonkiem alarmowym - dodaje.
Dodajmy, że spotkanie z autorką "Małej zagłady" zorganizowała Miejska Biblioteka Publiczna w Opolu.
Katarzyna Zawadzka